• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

mieć znaczy być…..

czy pamiętasz jeszcze mnie dziewczynę z rzeką w tle ;-) wracam... tak brzmiało motto mojego poprzedniego bloga "rzeko, która niesiesz mnie powiedz ile jeszcze razy zmienisz bieg" Anita Lipnicka towarzyszy mi wciąż o czym teraz? o tym co jest….

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Grudzień 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Czerwiec 0024

Archiwum maj 2024


Pamiętajmy o Osieckiej......

 

 

Dziś taka sobie kartka z kalendarza nowa.....luźna.....napisałam coś w tym tygodniu nie zmieniam początku było to po czwartkowej pełni ;-)

 

Wczoraj była pełnia…..nie mogłam spać…..zaczęłam oglądać Osiecką bo rzucili na Nelflixa.

I znów mnie sentyment dopadł….

Ile znam jej testów na pamięć nie wiem?

Ale to jedyna rzecz po za „Małym księciem” a właściwie częścią Małego Księcia o Lisie do której wracam od zawsze…..

Pierwsze teksty Osieckiej znałam jako mała dziewczynka, śpiewałam „Siedzieliśmy jak w kinie”

i tutaj pierwsza wstawka z dziś :-)

Czy działa energia przyciągania? Chyba tak.....

Słuchałam wczoraj podcastu Karoliny K-P i wspomniała dzieciństwo (nie będę przytaczać całości) i co śpiewała jako dziecko no właśnie to co ja :D

Z tym, że ona teraz wykazywała zdziwienie? chyba, że mama jej pozwalała właśnie takie piosenki śpiewać, 

ale patrzyła na to z perspektywy dojrzałej osoby,

jako dziecko nie szuka się głębi słów.....

Po prostu widzi się taką historię piosenkową po dziecięcemu.....przynejmniej Ja tak to pamiętam,

że mój obraz tej piosenki za dziecka był zupełnie nie taki jak dziś ;-)

 

Przy okazji coś te wojenne pokolenia miały, że taką dorosłość przekazywały nam dzieciom 1 do 1go

Przypomniało mi się wczoraj, jak zawsze z babcią oglądałam koncert życzeń i ostatnią pozycją były zawsze życzenia dla 18sto latków i my na to zawsze czekałyśmy, bo można było zobaczyć teledyski zza wielkiej wody....Madonne iiiiii Glena Medeirosa z jego "Nothing's Gonna Change My Love for You" i uwaga moja babcia do mnie.....nie wiem może 9/10cio letniej dziewczynki mówiła : szykowny synek mielibyście ładne dzieci Ty czorno łon czorny ;-)

Szczerze nie pamiętam jaki był mój odbiór tej informacji, ale do dziś jak słyszę ten utwór to myślę, że mój niedoszły mąż (przynajmniej wegług babci) ją śpiewa :D

Koniec wstawki..... 

Śpiewałam też „Sing sing”

Potem miałam płytkę z konkursu „Pamiętajcie o Osieckiej „ z Magdą Kumorek Magda Smalara Margitą Śliwowska, w późniejszej edycji śpiewała też kochana @lena_lenx 😘 był jeszcze po drodze pamiętny koncert z Opola do dziś dostępny na YT….. na studiach pożyczyłam od kolegi Pięć oceanów to była dla mnie Biblia…..kupiłam później płytę Krystyny Jandy bo ją w tych osieckowych utworach kocham najbardziej….a do teraz to już całe morze artystów brało się do jej tekstów…….aaaa na wspomnianej płycie z konkursu „pamiętajcie o Osieckiej” pierwszy raz usłyszałam „Nie ma kwiatów dla Marianny” co wraz z rolą Anny Dymnej w „Siedlisku” spowodowało że moja córka to Marianna ( z miłości do Osieckiej Antoni miał być Jeremim na cześć Przybory, przegrałam z mężem i jest Antoni 🙂) mam książkę ze zdjęcia około 600 utworów…….czytam słucham oglądam …..ja ostatnio tęsknię za nieosiągalnym …..nieuchwytnym czymś …..tak ten maj działa …

a teraz wstawka numer dwa

 

Wczoraj na YT oglądałam stary program 100 pytań do z Agnieszką Osiecką

Zachwyt......

Boże jakim my w 80/90tych latach operowaliśmy pięknym polskim (to się raczej nie wróci ;-()

Paradoks małymi krokami wraca moda z tamtych czasów co mnie osobiście przeraża.....

Wąsy, okulary w metalowych oprawkach duuuuuże, włosy na czeskiego metala.....fuj

a już to widzę.....

nie lubię

Jak ma wracać jakaś moda to może tak choć lata 50te

Panowie w garniakach......panie w sukienkach (dobra rozmarzyłam się)

 

Po co to sobie napisałam?

Bo czasem mówię, że nie mam idoli

a później się okazuje, że ktoś nieświadomie towarzyszy nam i inspiruje nas całe życie

Dziękuję Ci za to Agnieszko Osiecka !

 

Co do serialu......teraz inaczej rozumiem intencje niektórych tekstów......

Podobało mi się też to, że w różnych rolach obsadzeni byli aktorzy, których znam właśnie z konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej"

moim zdaniem dodatkowy atut i piękny chołd...

Ja docieniam !!!

Zdjęciem przewodnim jest tekst z Książki "Agnieszka Osiecka. Najpiękniejsze wiersze i piosenki"

 

Taki majowy....

Taki w punkt....... 

 

27 maja 2024   Dodaj komentarz

Kobieta pracująca......

Jak już nie raz pisałam,

w moim życiu zbliża się kolejny przełom.....

Nie wiem kiedy?

Nie wiem jak?

Od września Antoni będzie w szkole, a Marianna w przedszkolu... wracam powoli do życia w trybie "nie tylko matka"

 

Cały dowcip polega na tym, że Ja życie wzięłam "od drugiej strony"

Gdy moi rówieśnicy zakładali rodziny, ja żyłam tzw. swoim życiem,

a teraz gdy oni odchowali już dzieciaki i zaczynają robić coś dla siebie

ja odchowuję dzieci....

no taki przewrotny los.....

 

Gdy zamiaszkałam tutaj w górach,

miałam wrażenie, że moje życie stanęło w miescu na amen....

tak jakbym poukładała te swoje życiowe puzzelki....totalnie zapomniałam, że życie to niekończąca się układanka i ciągle pojawiają się nowe puzzelki,

które trzeba dopasować do tej naszej życiowej układanki.....

 

Wtedy metaforycznie doszłam na tą moją łąkę i myślałam, że już tak zostanę i będę siedzieć,

ale nawet moja łąka ta prawdziwa jest inna co roku.....gdybym ją tak po prostu zostawiła w parę lat zamieniłaby się w las,

a ja wolę mieć łąkę......

 

Gdy tak osiadłam, sielankowo się zatrzymałam....

BOOOM ;-)

 pojawiła się Marianna, wywróciła wszystko do góry nogami ;-)

Pomijam pandemię i wojnę, które chyba każdemu dały do myślenia......

 

Wracając....

czy jak mawiam ja: do brzegu ;-) 

 

Przełom......taki pod tytułem mniej dzieci w domu.....

co zrobić z czasem?

więcej sprzątać, gotować, prasować ;P

czy może jednak dać coś od siebie komuś na świecie.......

Konie są........nie wiem jak i czym sobie na to zasłużyłam, ale konie są zawsze....

Zawsze jest ktoś, kto chcę skorzystać z mojej wiedzy w tym temacie.....mam w sobie dużą wdzięczność za to.

 

O koniach i moim "oku" pisać nie będę....mam je i już....od Boga, losu......tak mam i już.

 

Po za tym moim domowym i końskim życiem rozpatruję jeszcze parę możliwości (o zgrozo !!! ;-)) na rozwój....

tak wiem....

uwaga moje ulubione określenie teraz :

W MOIM WIEKU ;-) ludzie zaczynają myśleć o emeryturze, a ja się czuję jakbym jeszcze życia nie zaczęła ;-)

oczywiście sformuowanie "w moim wieku" jest żartem, nie uznaję go, 

nie rozumiem kategoryzowania ludzi pod względem wieku....

dla mnie wiek u ludzi jest cechą nieistotną.....

dla mnie liczą się doświadczenia i wyciągnięte z nich wnioski.....

 

Tak czy inaczej ;-)  nie ma co ukrywać, jestem w wieku ludzi,

którzy zaczynają coś podsumowywać.....

 

Ja też wczoraj sprzątając analizowałam swoje "poprzednie " życie.

 

Tak!!! ja miałam skończyć jako stara panna z kotem.....wspaniała ciocia, ale na pewno nie żona i matka ;-)

a jednak !

jak to mówią: nie zdradzaj Bogu swoich planów ;-)

 

Analizowałam i kurde no trochę z tej Kwiatkowskiej w Czterdziestolatku mam jednak :-)

 

Moja pierwsza praca zarobkowa: malowanie płotów i przeszkód

dalej wychowawca kolonijny, 

instruktor jeździectwa 

nauczyciel....w tej roli też miałam zostać na całe życie, a w szkole uczyłam 3 lata raptem, choć do dziś uczę sporadycznie, kocham to bardzo!!!

korepetytor

jeździec 

trener metod efektywnej nauki i szybkiego czytania ( do tego wracam, ale bez szybkiego czytania - korzystam sporadycznie, jednak jakoś wychodzę z założenia, że w dzisiejszych czasach, jeśli ktoś czyta, to dla przyjemności, więc wydaje mi się, że szybkie czytanie jest jakoś zbędne, przy dzisiejszym systemie szybkiego wyszukiwania - zaznaczam, że jest to subiektywna opinia ) 

po drodzę próbowałam pracować w firmach, być doradcą....nie jestem w stanie niestety sprzedawać nic po za własną wiedzą, więc pracując w tych różnych miejscach przekonałam się czego w życiu nie potrafie robić, co mnie męczy, nie daje mi satysfakcji  i do czego tak po ludzku się nie nadaję.....

 

przez bycie luzakiem (termin z świata jeździeckiego) - pracowałam z czeskim jeźdźcem olimpijskim w UK opiekując się końmi, przez chwilę pracowałam też w dużej polskiej stajni, ale jakoś nie potrafiłam się tam odnaleźć, z tyłu głowy ciągle miałam, te wszystkie lata poświęcone edukowaniu się, nie chciałam marnować tego co wiem .....

Wróciłam wtedy do pracy instruktora jeździectwa i rozwinęłam się w kierunku, który najbardziej mi spasował, ponieważ po urodzeniu dzieci, nie wróciłam już do jeżdżenia koni, skupiłam się na mentoringu i tutaj mi dobrze :-) 

 

Po prowadzenie "szkoleń" (strasza nazwa) warszatów? (tej nazwy tez nie lubię ;-))

Tylko jak to nazwać .....spotkanie edukacyjne?

tutaj jest parę tematów...

kiedyś parę "szkoleń" zrobiłam, 

problem polega na tym, że teraz muszę o wszystko zadbać sama....

wyjśc do ludzi....

pokazać, że mam coś do powiedzenia....

 

I to jest praca, którą teraz wykonuję....

prowadzę walkę sama ze sobą.....

 

wracając do poprzedniego wpisu

Ja jest tzw. ogółowcem......

Łatwo widzę cel.....niestety w drodzę do niego często się gubię....

spada mi motywacja......wkładam sobie do głowy przekonania .......

podobno teraz mówi się że OVERSAJZUJE ;-)

 

 

Mam w głowie jeszcze jeden projet, który tak na prawdę łączy wszystko co potrafię i co chcę robić,

ale czy on wyjdzie zależy głównie ode mnie........

 

Mam nadzieję, że jak zwykle mój los będzie łaskawy....

Gdy przyjdzie moment zmian.....powieje mi ten mój dobry wiatr i popłynę z prądem.....jak zawsze ;-)

 

a gdzieś tam wentętrznie czuję, że ten wiatr się zbliża......

a przecież jestem taka trochę pracująca kobieta, co to życia się nie boi, gorzej z ludźmi ;-) , ale są tacy co mówią, że skoro zwięrzęta umiem przekonać do siebie, to i ludzi przekonam 

i tego się będe trzymać ;-) 

 

17 maja 2024   Komentarze (1)

3 kroki do celu.....

 

Dziś piatek podobno dobrego początek :-)

Więc ja dziś, o celach 

 

Jest taka historyjka sucharowa: chłop prosił przez całe życie Boga, żeby wygrać w totka, prosił, prosił i umarł....

W niebie pyta Boga: Boże tak Cię prosiłem, tyle lat a ty nic...

Na co Bóg odpowiedział: chłopie Ja chciałem ale ty ani razu losu nie wysłałeś.....

 

i tak jest z wyznaczaniem celów, do póki są tylko w głowie to raczej tam zostaną......

 

Jak zamienić założony cel w zrealizowany cel?

Niby proste, ale nie do końca.....

 

Po pierwsze trzeba mieć marzenie, takie z tych realniejszych ;-) zamienić je w cel i wykonać :-) 

 

Ja w głowie mam swoisty podział:

Na takiego tatlnie odrealnione marzenia (takie bajowe odmóżdżacze i ich, że tak powiem nie tykam, siedzą sobie w głowie i jak mi kiepsko to sobie tam do nich zaglądam)

 

i drugie takie marzenia do zrealizowania nawywane przeze mnie marzenio-celami.

 

Jak już mamy taki marzenio-cel,

to wracając do tego, że póki w głowie, to nic z tego trzeba taki cel i jego energię (tak ja to czują) wypuścić w świat.....

 

Należy taki cel zapisać.

Niekórzy ludzie tworzą tzw. mapy marzeń....wieszają na ścianie zdjęcia, obrazki tego, co chcieliby osiągnąć.

Czyli mamy na ścianie marzenio-cele do spełnienia.

Jest to świetna motywacja (szcególnie dla osób lubiących posługiwać się kanałem wzrokowym)

Czy wystarczy?

No nie, ale jest to absolutnie najważnieszy krok/etap do spełnienia naszego marzenia/celu.

 

Cel zapisany.

Teraz trzeba go odpowiednio "zmodyfikować", tak aby chciało nam się go realizować :-)

Bo wiadomo, że ludzki organizm jest z natury leniwy i nie koniecznie lubi narzucone zadania.

Zrobimy czasem milion niepotrzebnych rzeczy, a to co mamy no niekoniecznie.

Więc cel musi byc motywujacy.

Przykład jestem człowiekiem bez silnej woli.

Nigdy nie potrafiłam zadbać o siebie tak, że tak powiem dodatkowo, jesli dobrze się trzymałam przez jeżdżenie konno, praowanie przy koniach, bieganie z dziecmi na kucykach po lesie ;-) pchaniem wózka po górach to ok, bo nie wymagało to ode mnie dodatkowego, osobnego zaangażowania.

Tak jakby oszukiwałam swój organizm, że nic nie robię robiąc ;-)

ale sielanka się skończyła, urodziłam 2 dziecko (po 40stce) więc wrócic do formy noooo nie jest tak łatwo jak wołają panie z neta ;-)

Najpierw stwierdziłam, że nie chcę schudnąc, bo w sumie po co (ja jestem w stanie wytłumaczyć sobie wszystko byle się nie męczyć )

ale znalazłam cel mając małe dzieci po 40stce forma jest mi potrzebna by za nimi nadążyć, ogarniam też sama mój dom więc energii jest mi potrzebne sporo.

Udało się.

Ściągnełam apkę i metodą Kaizen (pierszy klucz o którem nie napiszę więcej ;-) jak toś zainteresowany jak stosować zapraszam do siebie lub innych źródeł :-)  )  zaczęłam ćwiczyć.

Faktycznie, potwierdzam jeśli masz ten cel cały czas przed sobą, to po jakimś miesiącu osiągasz rutynę i staje się to łatwe i przyjemne ćwieczę regularnie od jakiś 5 miesięcy dodałam bieganie (jak mam z kim dzieci zostawić) bo lubię biegać.

Wiec forma w miarę, ale problem był taki, że tyłam przez zdrowe, ale źle zbilansowane jedzenie.

I tu na mnie przyszła motywacja niby z zewnątrz ale nie dokońca.

Wsiadłam na konia i Martyna to nagrała.

Jak zobaczyłam siebie na koniu normalnie mnie zamurowało.

Na prawdę nie byłam świadoma tego jak się roztyłam, ja tego aż tak nie widziałam, a jeszcze wszyscu z boku mówili ale co ty dobrze wyglądasz ja widziałam na wadzę te kg ale jakoś jak zwykle racjonalizowałam sobie wszystko.

Ten film dał mi motywację jakiej nie miałam wcześniej.....NIGDY GO NIE SKACUJĘ!!!

i okazało się, że właściwie 9 dni wystarczyło by zmienić parę rzeczy i jest dobrze, a może będzie lepiej, bo jakoś przestawiłam głowę konkretnie.

 

Cel musi być MOTYWUJĄCY, REALNY 

iii JASNO OKREŚLONY

-czasowo

-etapowo

- z konkretnymi założeniami 

I tutak zaczyna się natrudniejszy etap "modyfikacji" celu, ano zaplanowanie całej roboty, którą trzeba wykonać żeby go osiagnąć.

 

I teraz kolejny etap rodzielania celów na te przyjemne same z siebie bo wynikające z naszych marzeń.

Jeśli ja mam zamiar do 50tki (mojej nie męża :D bo jego juz w tym roku ;-)) mieć zrobiony "porządek" dookoła domu to jest to dla mnie owszem proces wymagający pracy, zaplanowania co i kiedy, pieniędzy (trzeba je mieć lub zaplanować jak zrobic żeby je mieć)

ale jest to moje abolutne marzenie i wiem, że do zrobienia bez większych wyrzeczeń.

Podobnie z planowaniem podróży itp.

Owszem są tam po drodze jakieś wyżeczenia, czasemi musimy z czegoś zrezygnować by osiągnąc ten ostatneczny cel ale jeśli jest to nasze jak ja to nazywam MARZENIE ABSOLUTNE to je osiągniemy.

 

Mam znajomą, która zajmuje się marzeniami zawodowo......uczy marzyć np. dzieci z trudnych środowisk, bo jak sama przyznała, nie wiedziała, że są dzieci, tak przytłoczone życiem, że nie potrzafią marzyć.

Jak ktoś chcę czegoś więcej w tym temacie to odszukajcie Agnieszkę Fałat i ona was nauczy

ale opowiadała, że na takich zajęciach w świetlicy środowiskowej prosiła dzieci by zapisały marzenia, dzieci zapisały......nagle do sali wszedł właściciel sklepu mieszczącego się obok świetlicy i przyniósł paletę czy katron jogurtów, kończył się termin był piatek chyba z tego co pamietam, nie chciał żeby się zmarnowało i przyniósł dzoeciom.....mina jednego chłopca była bezcenna.....okazało się, że marzeniem które zapisał bym jogurt....dziecko marzyło o jogurcie......stał się cud? Może......ale raczej energia jego marzenia była tak silna, że zadziała bo było to właśnie marzenie absolutne......

 

No ale nie wszystkie cele wywodzą się z marzeń...... i tutaj pojawia się drugi typ celów 

Czasem celem jest coś niekoniecznie przyjemnego np. zdanie egzaminu.

Czy nauka jest przyjemna? No nie zawsze, tym bardziej w naszym przebodźcowanym na amen świecie.

Tutaj warto znać pewne własne zasoby i cechy osobowości klucz do wrot wiedzy numer 3 :-) 

Ogólnie podpowiem tylko, że np. dzielimy się na ludzi nastawionych na widzących świat i wszystkie jego aspekty bardziej ogólnie lub bardziej szczegółowo.

Jako przykład podam wam coś z czasów gdy uczyłam w szkole, gdy zapowiadałam sprawdzian powiedzmy z układu krwionosniego człowieka uczniowie nastawieni na ogół przyjmowali to, ze ok krwionośny do ogarnięcia

natomiast Ci którzy byli nastawieni na szczegóły stali w kolejce do biurka z podręcznikami w ręce i musiałam im szczegółowo pokazać w podręczniku, które zagadnienia muszą powtórzyć.

W przypadku wyznaczania celów, o "OGÓLNYCH" łatwiej jest ustalić cel bo oni szybciej widzą ten punkcik na końcu ale niestety często szybko tracą motywację po drodze na kolejnych etapach.

Tutaj przy tworzeniu drogi super sprawdza się strategia Voneghutta  (tego tego od "Śniadania mistrzów" ) klucz numer 4 zapraszam gorąco do siebie :-) natomiast podczas realizacji zdecydowanie lepiej zadziała wymieniona w kluczu nr. 1 metoda Kaizen czyli małych kroków.

 

Natomist u "SZCZEGÓŁOWYCH" przy realizowaniu zdecydowanie lepiej sprawdzi sie Voneghutt połączony z Waltem Disneyem bo oni łatwo tracą ten właściwy cel końcowy z oczu.

Warto też wiedzieć czy jesteśmy nastawieni na możliości (nagroda związana z możliowścią rozowju jest dla tych ludzi super motywująca) 

 czy jesteśmy nastawieni na procedury (tutaj cały plan musi być baaardzo szcególowo zaplanowane, trzymanie się zasad!!! ) 

 

jak już to wszystko mamy musimy włączyć cały system nagród i czynności motywujących po drodze......

 

i teraz już tylko realizować :-)

3...2..1.start!!!

 

10 maja 2024   Dodaj komentarz

Ot takie tam kotwiczenie.........

 

Obraz dziś nieprzypadkowy.... "wypykany" przeze mnie na moim telefoniku ;-) 

ale o nim będzie później.

 

Słuchałam dziś podcastu prof Dudka i akurat trafiłam na wspomnienia z kampanii wyborczej z roku 1993  przy spocie jednej z partii w tle usłyszałam utwór "Zostańmy sami" De Mono

iiiiii nagle poczułam miłe łaskotanie w brzuszku i jakąś częścią emocji przeniosłam się do mojego pokoju,

kaseciaka i kasety De Mono, której słuchałam wzdychając do jakiegos tam młodzieńca....

oczywiście koniecznie takiego, który był dla mnie absolutnie nieosiągalny itd. itp.

bo przecież nie chodziło mi o to żeby się zakochać z wzajemnością, tylko żeby się udręczać nieszczęśliwą miłościa

reklamowaną w każdym serialu i filmie jako jedyną słuszną ;-)

 

Co się wydażyło w mojej głowie w czasie słuchania owego podcastu?

Otóż zadziałała kotwica!

Cóż to?

Otóż każdy z was na pewno był w sytuacji, gdy jedziecie autem i nagle jakiś utwór w radiu (czy we współczesnych czasach bardziej na spoty) przenosi was emocjonalnie w przeszłość,

podobnie jest z zapachami np. perfum czy potraw, czujemy coś i pyk! jesteśmy nagle gdzieś daleko w odległych czasach......

czy ze smakami i tu wracam do dzisiejszego rysuneczku ;-)

jest to klatka z filmu animowanego "Ratatuj", gdzie krytyk kulinarny dostaje tytułowego Ratatuja i po pierwszym kęsie przenosi się do czasów dzieciństwa... do kuchni i podanej przez mamę ulubionej potrawy (stąd pewnie bierze się sławne smakuje jak u mamy czy u babci :-))

 

Dlaczego tak się dzieje?

Ponieważ dana chwila związana jest z sytuacją, wspomnieniem, o silnym ładunku emocjonalnym, jeśli jest ono oparte o dźwięk, zapach, obraz czy smak zostaje w naszej głowie na długo.

Dobrze, że tak skonstruowano nasz umysł, że chętniej wraca do tych wydarzeń pozytywnych, a traumatyczne zazwyczaj wyrzuca, choć oczywiście może się zdażyć również wracanie kotwicą do traum z przeszłości.

Co ciekawe...... spotkałam się nawet z takim traumatycznym kojarzeniem miejsc i ludzi u koni.

Naukowo kotwiczenie to powiązanie jakiejś informacji sensorycznje - kotwicy - (np. dotyk, dżwięk, obraz) - ze stanem emocjonalnym (i fizjologicznum) odczuwanym w chwili odziaływania tej informacji.

 

Jak możemy wykorzystać kotwice "w życiu codziennym"?

A naprzykład w sytuacjach stresowych, wywoływanie w głowie pozytywnej kotwicy przywraca nas do stanu równowagi.

Dobrze działa wracanie w głowie do czegoś miłego lub np. do obrazu płonącego ognia (spróbujcie wpatrzeć się w płomień, to na prawdę uspokaja) podobnie obraz morza czy lasu.....zapach kawy.....i inne.......warto ćwiczyć kotwice....

U mnie jest to utwór Sambolera, o którym pisałam dwa wpisy wstecz ;-) choć ostatnio mam nowy "Nel Blu Dipinto Di Blu" Maliki Ayane cudownie na mnie działa. Sprawdzałam wczoraj, gdy Marianna zalała mi łazienkę :D 

 

Kotwiczenie sprawdza się świetnie w procesach uczenia się.

Metody Efektywnej Nauki, których również uczę są opartę przede wszystkim o kotwiczenie właśnie.

Subietywnie stwierdzam, że przynoszą znakomite rezultaty w zapamietywaniu wiadomości "na lata".

Przerobiłam owe metody na samej sobie z wiekszości przedmiotów, stąd do dziś mam dużą wiedzę a raczej po prostu dobrą pamięć :-) (poprawioną swoją drogą właśnie przez te metody, bo wiadomo, że wiekiem jest gorzej ;-)) gdy skończyłam studia biologiczne (no pamięciówka na amen) i zaraz po studiach zaczynałam pracę w szkole (przyswojenie jednego podręcznika do Biologii oczywiście w oparciu o wiedzę ;-) zajmowało mi jeden dzień) teraz przyswojenie podręcznika z chemii do klasy 8 zajęło mi 4 dni (więc jest gorzej :D)

 

O uczeniu w oparciu o kotwiczenie i metody z tym związane mogłabym napisac ksiażkę, tfu chcę napisać książkę, tfu ;-) NAPISZĘ!!! książkę.  :-)

 

Jeśli ktoś chciałby rozwinąć temat, nauczyć siebie lub swoje dzieci jak wykorzystać kotwice w nauce i walce ze stresem :-)

To zapraszam do siebie ;-)

Bo przecież nie mogę wyjawić całej mojej tajnej wiedźmińskiej wiedzy na blogu ;-) 

 

 

08 maja 2024   Dodaj komentarz

życie z syndromem oszustki.....

Czy zdjęcie pasuje do dzisiejszego tematu?

Nie

ale jest piękne SAMA ZROBIŁAM :)

i jednak powiązane z moim życiem, bo zrobione blisko domu.....

Zacznę od przemyślenia, które napisałam niedawno.....właściwie początek przemyślenia, bo całe dotyczyło gotowania, które kocham,

ale to nie w dzisiejszym temacie.....

Oto ono:

Od zawsze uczyłam i po dziś uczę.... końskiego języka, biologii, metod efektywnej nauki….po woli przymierzam się do jakiś większych działań w tym zakresie……tak się stało, że pasja do koni zamieniła się w najlepszą pracę, bo z serca……
Gdybym nie była tym kim jestem byłabym pewnie choreografem, choć „kariera” jeździecka spowodowała, że nie inwestowałam w rozwój związany z moim słuchem absolutnym TAK ŻAŁUJĘ !

 

takie ot.....

 

zaczynam myśleć co tutaj robić w tych górach po za byciem kurą domową.......

od września właściwie, bo wtedy mój mały szogun Marianna idzie do przedszkola więc zyskam trochę czasu,

życie mnie nauczyło, że im więcej robisz tym więcej masz czasu....

Ostatnio odkrywam w sobie uryte umiejętności np. po 43 latach okazało się, że jednak mam nieco silnej woli

i nie zawsze musze racjonalizować swoje lenistwo ;-)

schudłam jakieś 5 kg i nawet zmieniłam moją mega zdrową dietę na jeszcze bardziej odpowiednią dla (o zgrozo) osoby w moim wieku.....

(Tak! dalej jakby mnie ktoś zapytał nagle ile mam lat pewnie odpowiedziałabym 27 :p)

więc przypuszczam, że jakiejś organizacji działań też jestem w stanie się jeszcze nauczyć,

ale ;-)

jest coś co mnie blokuje caaałe życie, w każdym działaniu......

to tzw. syndrom oszustki.....cokolwiek bym robiła, zawsze wydaje mi się, że nie robie tego na tyle dobrze, żeby na tym zarabiać.....

kluczowe jest tutaj WYDAJE MI SIĘ 

zawsze mam wrażenie, że nie jestem na tyle dobra.....że są lepsi......to takie wewnętrzne uczucie, że się oszukuje ludzi......

bezprzerwy w głowie podważając swoje kompetencje (czy jadę na trening, czy idę uczyć, czy szyję konie w głwie ciągle walczę z myślami typu:

nie nadajesz się, na pewno wszyscy się zorientują, że jesteś oszustką......)

 

Mam w głowie całe pakiety umiejętności, żeby to przepracować, ale jeszcze mi to nie wychodzi do końca....

Czy kocham przekazywać wiedzę?

Tak

Czy potrafię nauczyć Biologii?

Tak .......choć przyznaję, że dinozaury.....ewolucjonizm (bez Darwina, bo tego akurat lubie uczyć) to nie są moje tematy i do tego wychodzodziłam zawsze niepewna siebie (nie wiem czy moi uczniowie to zauważali, ale ja czułam się absolutna oszustką ;-))

Nigdy nie waliłam ściemy, jak czegoś nie wiedziałam, mówiłam : dajcie czas doczytam, skonsultuję i odpowiem więc kurde ani grama oszustki we mnie nie było! :D

Kiedyś już o tym pisałam, ale dobrze rozumiałam się z dziećmi, bo zawsze traktowałam je jak NORMALNYCH RÓWNYCH MI LUDZI, a dzieci nie znoszą gdy się im ściemnia...... 

 

Czy potrafiłam uczyć jazdy konnej od zera?

Tak!

Liczyłam ostatnio i się nie doliczyłam, ale dobry tysiak było ludzi, których uczyłam od podstaw....

Najpier na półkoloniach, późnie w szkółce gdy prowadzilismy z tatą ośrodek, później chwilę u Jurka i Asi jak przejęli ośrodek,

później Gzel, Elizar, a po drodze jeszcze parę osób gdzieś na jakimś koniu sporo tego.....do dziś mam kontakt z częścią tych ludzi co jest super :-)

 

Czy jako mentor ujeżdżenia jestem ok ?

Tak :-)

Moi podopieczni zdobyli chyba razem 9 medali (w tym nawet w skokach ;-)) 

Prowadzę ludzi od zera na temat ujeżdżenia i jesteśmy w stanie razem dojśc na prawdę wysoko.....

Mam swoich podopiecznych.......

jedni idą dalej beze mnie i bardzo im kibicuję

Część jest ze mną od lat.....

Czasem z przerwami, ale pracujemy........ aktualnie prowadzę 8 par i liczba raczej ma tendencję zwyżkową ;-)

 

Czy potrafię uczyć jak się efektywnie uczyć?

Potrafię (nie jestem fanem szybkiego czytania i porzuciłam uczenie tej umiejętnosci, bo nie uczę rzeczy, których nie czuję.....)

Więc o co mi chodzi z tą oszustką skoro wszystko robię z serca?

 

Miałam zawsze takie coś, że wojowałam o swój konfort,

jak w jakiejś pracy nie czułam się dobrze, nie bałam się zmian.....

Żegnałam się....i znowu, no nie oszukiwałam nikogo, jak po jakimś czasie widziałam, że nie jestem w stanie dać z siebie 100% odchodziłam 

 

Teraz mam w głowie dwie drogi na przyszłość (konie to trzecia oczywista.....ja nawet jak chciałabym rzucić konie to one same do mnie wracają, czy będe jeszcze kiedyś jeżdzic nie wiem......ale moje oko z ziemi ciagle jest dobre, ciągle rozumiem to na co patrze i stram się najlepiej jak potrafię przekazać to co widzę)

 

Laurkę sobie dziś tutaj wystawiam, ale uczyłam się latami......rozwijałam.......pracowałam, po to żeby się lepiej komunikować

O! Tego też potrafię uczyć

I co jest najlepsze wyznaczania celów też potrafię nauczyć

więc żeby odejść od reguły "szewc bez butów chodzi" tym razem nie dam się wewnetrznej oszustce po drodze wywieźć na manowce.....

 

Normalnie mam tak, że nawet jak przejdę całą ścieżkę wyznaczanie celu, to itak na końcu w głowię podważę wszystko......

Osobiście lecę strategią Walta Disneya (czasem łączę ją z Voneghuttem) i na prawdę mam wszystko poukładane i opisane 

i dup jedna myśl : czemu to ma się udać?

 oszustka w mojej głowie znów zapisuje punkty po swojej stronie.......

 

I tak sobie myślę, że osiągniecie moich celów ZAWODOWYCH.

Całkowite uwierzenie w siebie i swoje umiejętności, jest trochę jak postawa na koniu, gdzie musisz być równocześnie prosty i luźly ;-)

 

W osiąganiu celów (szczególnie tych zawodowych) jest podobnie, z jednej strony trzeba mieć tą pewność siebie, a z drugiej pokorę.... 

 

Znam ludzi, którzy na takiej maksymalnej pewności siebie budują mega marki osobiste, mimo, że na dłuższą metę po za cwaniactwem i chęcią zarobku niewiele za tym idzie, ale umieją zabajerować ludzi......Ja tego nie potafię.....nie umię bajerować, a żyję z syndromem oszustki taki paradoks :D

Myślę, że jak ze wszystkim najlepiej być takim "po środku" 

 

 

Dalej się uczę, obserwuję ostatnio ludzi, którzy dobrym sercem, życiem z pasją,  osiagają wszystko.....ZAWODOWO!!!

 

I teraz auto analiza.....

 

W życiu prywatnym osiągam wszystko od tak......wielu mnie pytało jak mi się udało zamieszkać w takim miejscu.....

otóż w wieku lat 33 siedząc na ogromnej farmie w Anglii powiedziałam sobie do 40stki będę mieć dom na wsi.....i pykło, wprawdzie nie spodziewałam się aż takiego cudownego miejsca, ale widocznie zasłużyłam, staram się żyć z wdzięcznością każdego dnia, bo nie wiem co będzie.......ale póki co jest dobrze...

W życiu zawodowym właściwie też źle nie było, ale nie potrafiłam się nigdy docenić.....

Dlaczego?

Przede wszystkim przed mój skrajny autorytet wewnętrzny, do mnie trafia niestety tylko to, o czym sama siebie przekonam, cały świat może mi powtarzać jesteś ekstra, ale jak ja w to sama nie wierzę, to niestety stracone....

Zazdroszczę tego ludziom z autorytetem zewnętrznym (jest ryzykowne ufanie innym dla mnie ;-) ) ale gdybym choć trochę wierzyła w to co do mnie mówią ludzie, pewnie byłabym w innym miejscu (psychicznie oczywiście) 

Drugi problem to mój introwertyzm (oczywiście, że skrajny, bo po co być po środku? ;-)) 

Bardzo trudno mi tak po prostu wejść w "nowe" samej od siebie.....

Gdy pracowałam "dla kogoś" było łatwiej, jestem zadaniowcem kazali robiłam bez problemu,

ale sama postanowiłam iść własną ścieżką już 10 lat temu, wtedy było łatwo, bo nową ścieżkę zaczynałam w oparciu o "moich ludzi"

 

Teraz muszę wyjść do nowych ludzi, nowego środowiska

Czy muszę?

No właściwie nie muszę, ale chcę......

 

Mam naprawdę ogromne pokłady wiedzy.....szkoda zaprzepaścić możliwość przekazania jej innym....... 

 

Więc pracuję nad sobą, walę się w łeb gdy na wewnętrznym ramieniu siada moja oszustka....

Introwertyzm staram się pokonywać sławnym wychodzeniem ze strefy konfortu......

A pracuję nad tym od lat......

Jeździłam sama na wakacje......

Chodzę sama do restauracji, kina czy teatru i nie mam z tym problemu, może nieświadomie introwertyzm buduję skorupę, że ludzie dookoła mnie nie ruszają.....

Na studia jedne, drugie i trzecie też szłam sama.....do nowych ludzi.......było ciężko, ale zawsze jednak dobrze się odnajdywałam.....

Ostatnio siostra moja powiedziała mi, że od dzieciństwa podziwiała mnie, za to, że nie starałam się nigdy przymilać, podporządkowywać innym....

że zawsze umiałam stawiać granice i to jest chyba zasługa tego mojego autorytetu wewnetrzeno ( ta jego dobra strona)

 

Wypowiadam więc wojnę mojej wewnętrznej oszustce.....

Teksty pisze po to, żeby wyrzucać "z głowy na zewnątrz" to co dla mnie ważne.....

a, że są tacy i wiem o tym :-) którzy coś sobie z tego wyciągają

to zostawiam............

 

 

 

 

06 maja 2024   Dodaj komentarz
Karinamarcol-legierska | Blogi