3 kroki do celu.....
Dziś piatek podobno dobrego początek :-)
Więc ja dziś, o celach
Jest taka historyjka sucharowa: chłop prosił przez całe życie Boga, żeby wygrać w totka, prosił, prosił i umarł....
W niebie pyta Boga: Boże tak Cię prosiłem, tyle lat a ty nic...
Na co Bóg odpowiedział: chłopie Ja chciałem ale ty ani razu losu nie wysłałeś.....
i tak jest z wyznaczaniem celów, do póki są tylko w głowie to raczej tam zostaną......
Jak zamienić założony cel w zrealizowany cel?
Niby proste, ale nie do końca.....
Po pierwsze trzeba mieć marzenie, takie z tych realniejszych ;-) zamienić je w cel i wykonać :-)
Ja w głowie mam swoisty podział:
Na takiego tatlnie odrealnione marzenia (takie bajowe odmóżdżacze i ich, że tak powiem nie tykam, siedzą sobie w głowie i jak mi kiepsko to sobie tam do nich zaglądam)
i drugie takie marzenia do zrealizowania nawywane przeze mnie marzenio-celami.
Jak już mamy taki marzenio-cel,
to wracając do tego, że póki w głowie, to nic z tego trzeba taki cel i jego energię (tak ja to czują) wypuścić w świat.....
Należy taki cel zapisać.
Niekórzy ludzie tworzą tzw. mapy marzeń....wieszają na ścianie zdjęcia, obrazki tego, co chcieliby osiągnąć.
Czyli mamy na ścianie marzenio-cele do spełnienia.
Jest to świetna motywacja (szcególnie dla osób lubiących posługiwać się kanałem wzrokowym)
Czy wystarczy?
No nie, ale jest to absolutnie najważnieszy krok/etap do spełnienia naszego marzenia/celu.
Cel zapisany.
Teraz trzeba go odpowiednio "zmodyfikować", tak aby chciało nam się go realizować :-)
Bo wiadomo, że ludzki organizm jest z natury leniwy i nie koniecznie lubi narzucone zadania.
Zrobimy czasem milion niepotrzebnych rzeczy, a to co mamy no niekoniecznie.
Więc cel musi byc motywujacy.
Przykład jestem człowiekiem bez silnej woli.
Nigdy nie potrafiłam zadbać o siebie tak, że tak powiem dodatkowo, jesli dobrze się trzymałam przez jeżdżenie konno, praowanie przy koniach, bieganie z dziecmi na kucykach po lesie ;-) pchaniem wózka po górach to ok, bo nie wymagało to ode mnie dodatkowego, osobnego zaangażowania.
Tak jakby oszukiwałam swój organizm, że nic nie robię robiąc ;-)
ale sielanka się skończyła, urodziłam 2 dziecko (po 40stce) więc wrócic do formy noooo nie jest tak łatwo jak wołają panie z neta ;-)
Najpierw stwierdziłam, że nie chcę schudnąc, bo w sumie po co (ja jestem w stanie wytłumaczyć sobie wszystko byle się nie męczyć )
ale znalazłam cel mając małe dzieci po 40stce forma jest mi potrzebna by za nimi nadążyć, ogarniam też sama mój dom więc energii jest mi potrzebne sporo.
Udało się.
Ściągnełam apkę i metodą Kaizen (pierszy klucz o którem nie napiszę więcej ;-) jak toś zainteresowany jak stosować zapraszam do siebie lub innych źródeł :-) ) zaczęłam ćwiczyć.
Faktycznie, potwierdzam jeśli masz ten cel cały czas przed sobą, to po jakimś miesiącu osiągasz rutynę i staje się to łatwe i przyjemne ćwieczę regularnie od jakiś 5 miesięcy dodałam bieganie (jak mam z kim dzieci zostawić) bo lubię biegać.
Wiec forma w miarę, ale problem był taki, że tyłam przez zdrowe, ale źle zbilansowane jedzenie.
I tu na mnie przyszła motywacja niby z zewnątrz ale nie dokońca.
Wsiadłam na konia i Martyna to nagrała.
Jak zobaczyłam siebie na koniu normalnie mnie zamurowało.
Na prawdę nie byłam świadoma tego jak się roztyłam, ja tego aż tak nie widziałam, a jeszcze wszyscu z boku mówili ale co ty dobrze wyglądasz ja widziałam na wadzę te kg ale jakoś jak zwykle racjonalizowałam sobie wszystko.
Ten film dał mi motywację jakiej nie miałam wcześniej.....NIGDY GO NIE SKACUJĘ!!!
i okazało się, że właściwie 9 dni wystarczyło by zmienić parę rzeczy i jest dobrze, a może będzie lepiej, bo jakoś przestawiłam głowę konkretnie.
Cel musi być MOTYWUJĄCY, REALNY
iii JASNO OKREŚLONY
-czasowo
-etapowo
- z konkretnymi założeniami
I tutak zaczyna się natrudniejszy etap "modyfikacji" celu, ano zaplanowanie całej roboty, którą trzeba wykonać żeby go osiagnąć.
I teraz kolejny etap rodzielania celów na te przyjemne same z siebie bo wynikające z naszych marzeń.
Jeśli ja mam zamiar do 50tki (mojej nie męża :D bo jego juz w tym roku ;-)) mieć zrobiony "porządek" dookoła domu to jest to dla mnie owszem proces wymagający pracy, zaplanowania co i kiedy, pieniędzy (trzeba je mieć lub zaplanować jak zrobic żeby je mieć)
ale jest to moje abolutne marzenie i wiem, że do zrobienia bez większych wyrzeczeń.
Podobnie z planowaniem podróży itp.
Owszem są tam po drodze jakieś wyżeczenia, czasemi musimy z czegoś zrezygnować by osiągnąc ten ostatneczny cel ale jeśli jest to nasze jak ja to nazywam MARZENIE ABSOLUTNE to je osiągniemy.
Mam znajomą, która zajmuje się marzeniami zawodowo......uczy marzyć np. dzieci z trudnych środowisk, bo jak sama przyznała, nie wiedziała, że są dzieci, tak przytłoczone życiem, że nie potrzafią marzyć.
Jak ktoś chcę czegoś więcej w tym temacie to odszukajcie Agnieszkę Fałat i ona was nauczy
ale opowiadała, że na takich zajęciach w świetlicy środowiskowej prosiła dzieci by zapisały marzenia, dzieci zapisały......nagle do sali wszedł właściciel sklepu mieszczącego się obok świetlicy i przyniósł paletę czy katron jogurtów, kończył się termin był piatek chyba z tego co pamietam, nie chciał żeby się zmarnowało i przyniósł dzoeciom.....mina jednego chłopca była bezcenna.....okazało się, że marzeniem które zapisał bym jogurt....dziecko marzyło o jogurcie......stał się cud? Może......ale raczej energia jego marzenia była tak silna, że zadziała bo było to właśnie marzenie absolutne......
No ale nie wszystkie cele wywodzą się z marzeń...... i tutaj pojawia się drugi typ celów
Czasem celem jest coś niekoniecznie przyjemnego np. zdanie egzaminu.
Czy nauka jest przyjemna? No nie zawsze, tym bardziej w naszym przebodźcowanym na amen świecie.
Tutaj warto znać pewne własne zasoby i cechy osobowości klucz do wrot wiedzy numer 3 :-)
Ogólnie podpowiem tylko, że np. dzielimy się na ludzi nastawionych na widzących świat i wszystkie jego aspekty bardziej ogólnie lub bardziej szczegółowo.
Jako przykład podam wam coś z czasów gdy uczyłam w szkole, gdy zapowiadałam sprawdzian powiedzmy z układu krwionosniego człowieka uczniowie nastawieni na ogół przyjmowali to, ze ok krwionośny do ogarnięcia
natomiast Ci którzy byli nastawieni na szczegóły stali w kolejce do biurka z podręcznikami w ręce i musiałam im szczegółowo pokazać w podręczniku, które zagadnienia muszą powtórzyć.
W przypadku wyznaczania celów, o "OGÓLNYCH" łatwiej jest ustalić cel bo oni szybciej widzą ten punkcik na końcu ale niestety często szybko tracą motywację po drodze na kolejnych etapach.
Tutaj przy tworzeniu drogi super sprawdza się strategia Voneghutta (tego tego od "Śniadania mistrzów" ) klucz numer 4 zapraszam gorąco do siebie :-) natomiast podczas realizacji zdecydowanie lepiej zadziała wymieniona w kluczu nr. 1 metoda Kaizen czyli małych kroków.
Natomist u "SZCZEGÓŁOWYCH" przy realizowaniu zdecydowanie lepiej sprawdzi sie Voneghutt połączony z Waltem Disneyem bo oni łatwo tracą ten właściwy cel końcowy z oczu.
Warto też wiedzieć czy jesteśmy nastawieni na możliości (nagroda związana z możliowścią rozowju jest dla tych ludzi super motywująca)
czy jesteśmy nastawieni na procedury (tutaj cały plan musi być baaardzo szcególowo zaplanowane, trzymanie się zasad!!! )
jak już to wszystko mamy musimy włączyć cały system nagród i czynności motywujących po drodze......
i teraz już tylko realizować :-)
3...2..1.start!!!
Dodaj komentarz