życie z syndromem oszustki.....
Czy zdjęcie pasuje do dzisiejszego tematu?
Nie
ale jest piękne SAMA ZROBIŁAM :)
i jednak powiązane z moim życiem, bo zrobione blisko domu.....
Zacznę od przemyślenia, które napisałam niedawno.....właściwie początek przemyślenia, bo całe dotyczyło gotowania, które kocham,
ale to nie w dzisiejszym temacie.....
Oto ono:
Od zawsze uczyłam i po dziś uczę.... końskiego języka, biologii, metod efektywnej nauki….po woli przymierzam się do jakiś większych działań w tym zakresie……tak się stało, że pasja do koni zamieniła się w najlepszą pracę, bo z serca……
Gdybym nie była tym kim jestem byłabym pewnie choreografem, choć „kariera” jeździecka spowodowała, że nie inwestowałam w rozwój związany z moim słuchem absolutnym TAK ŻAŁUJĘ !
takie ot.....
zaczynam myśleć co tutaj robić w tych górach po za byciem kurą domową.......
od września właściwie, bo wtedy mój mały szogun Marianna idzie do przedszkola więc zyskam trochę czasu,
życie mnie nauczyło, że im więcej robisz tym więcej masz czasu....
Ostatnio odkrywam w sobie uryte umiejętności np. po 43 latach okazało się, że jednak mam nieco silnej woli
i nie zawsze musze racjonalizować swoje lenistwo ;-)
schudłam jakieś 5 kg i nawet zmieniłam moją mega zdrową dietę na jeszcze bardziej odpowiednią dla (o zgrozo) osoby w moim wieku.....
(Tak! dalej jakby mnie ktoś zapytał nagle ile mam lat pewnie odpowiedziałabym 27 :p)
więc przypuszczam, że jakiejś organizacji działań też jestem w stanie się jeszcze nauczyć,
ale ;-)
jest coś co mnie blokuje caaałe życie, w każdym działaniu......
to tzw. syndrom oszustki.....cokolwiek bym robiła, zawsze wydaje mi się, że nie robie tego na tyle dobrze, żeby na tym zarabiać.....
kluczowe jest tutaj WYDAJE MI SIĘ
zawsze mam wrażenie, że nie jestem na tyle dobra.....że są lepsi......to takie wewnętrzne uczucie, że się oszukuje ludzi......
bezprzerwy w głowie podważając swoje kompetencje (czy jadę na trening, czy idę uczyć, czy szyję konie w głwie ciągle walczę z myślami typu:
nie nadajesz się, na pewno wszyscy się zorientują, że jesteś oszustką......)
Mam w głowie całe pakiety umiejętności, żeby to przepracować, ale jeszcze mi to nie wychodzi do końca....
Czy kocham przekazywać wiedzę?
Tak
Czy potrafię nauczyć Biologii?
Tak .......choć przyznaję, że dinozaury.....ewolucjonizm (bez Darwina, bo tego akurat lubie uczyć) to nie są moje tematy i do tego wychodzodziłam zawsze niepewna siebie (nie wiem czy moi uczniowie to zauważali, ale ja czułam się absolutna oszustką ;-))
Nigdy nie waliłam ściemy, jak czegoś nie wiedziałam, mówiłam : dajcie czas doczytam, skonsultuję i odpowiem więc kurde ani grama oszustki we mnie nie było! :D
Kiedyś już o tym pisałam, ale dobrze rozumiałam się z dziećmi, bo zawsze traktowałam je jak NORMALNYCH RÓWNYCH MI LUDZI, a dzieci nie znoszą gdy się im ściemnia......
Czy potrafiłam uczyć jazdy konnej od zera?
Tak!
Liczyłam ostatnio i się nie doliczyłam, ale dobry tysiak było ludzi, których uczyłam od podstaw....
Najpier na półkoloniach, późnie w szkółce gdy prowadzilismy z tatą ośrodek, później chwilę u Jurka i Asi jak przejęli ośrodek,
później Gzel, Elizar, a po drodze jeszcze parę osób gdzieś na jakimś koniu sporo tego.....do dziś mam kontakt z częścią tych ludzi co jest super :-)
Czy jako mentor ujeżdżenia jestem ok ?
Tak :-)
Moi podopieczni zdobyli chyba razem 9 medali (w tym nawet w skokach ;-))
Prowadzę ludzi od zera na temat ujeżdżenia i jesteśmy w stanie razem dojśc na prawdę wysoko.....
Mam swoich podopiecznych.......
jedni idą dalej beze mnie i bardzo im kibicuję
Część jest ze mną od lat.....
Czasem z przerwami, ale pracujemy........ aktualnie prowadzę 8 par i liczba raczej ma tendencję zwyżkową ;-)
Czy potrafię uczyć jak się efektywnie uczyć?
Potrafię (nie jestem fanem szybkiego czytania i porzuciłam uczenie tej umiejętnosci, bo nie uczę rzeczy, których nie czuję.....)
Więc o co mi chodzi z tą oszustką skoro wszystko robię z serca?
Miałam zawsze takie coś, że wojowałam o swój konfort,
jak w jakiejś pracy nie czułam się dobrze, nie bałam się zmian.....
Żegnałam się....i znowu, no nie oszukiwałam nikogo, jak po jakimś czasie widziałam, że nie jestem w stanie dać z siebie 100% odchodziłam
Teraz mam w głowie dwie drogi na przyszłość (konie to trzecia oczywista.....ja nawet jak chciałabym rzucić konie to one same do mnie wracają, czy będe jeszcze kiedyś jeżdzic nie wiem......ale moje oko z ziemi ciagle jest dobre, ciągle rozumiem to na co patrze i stram się najlepiej jak potrafię przekazać to co widzę)
Laurkę sobie dziś tutaj wystawiam, ale uczyłam się latami......rozwijałam.......pracowałam, po to żeby się lepiej komunikować
O! Tego też potrafię uczyć
I co jest najlepsze wyznaczania celów też potrafię nauczyć
więc żeby odejść od reguły "szewc bez butów chodzi" tym razem nie dam się wewnetrznej oszustce po drodze wywieźć na manowce.....
Normalnie mam tak, że nawet jak przejdę całą ścieżkę wyznaczanie celu, to itak na końcu w głowię podważę wszystko......
Osobiście lecę strategią Walta Disneya (czasem łączę ją z Voneghuttem) i na prawdę mam wszystko poukładane i opisane
i dup jedna myśl : czemu to ma się udać?
oszustka w mojej głowie znów zapisuje punkty po swojej stronie.......
I tak sobie myślę, że osiągniecie moich celów ZAWODOWYCH.
Całkowite uwierzenie w siebie i swoje umiejętności, jest trochę jak postawa na koniu, gdzie musisz być równocześnie prosty i luźly ;-)
W osiąganiu celów (szczególnie tych zawodowych) jest podobnie, z jednej strony trzeba mieć tą pewność siebie, a z drugiej pokorę....
Znam ludzi, którzy na takiej maksymalnej pewności siebie budują mega marki osobiste, mimo, że na dłuższą metę po za cwaniactwem i chęcią zarobku niewiele za tym idzie, ale umieją zabajerować ludzi......Ja tego nie potafię.....nie umię bajerować, a żyję z syndromem oszustki taki paradoks :D
Myślę, że jak ze wszystkim najlepiej być takim "po środku"
Dalej się uczę, obserwuję ostatnio ludzi, którzy dobrym sercem, życiem z pasją, osiagają wszystko.....ZAWODOWO!!!
I teraz auto analiza.....
W życiu prywatnym osiągam wszystko od tak......wielu mnie pytało jak mi się udało zamieszkać w takim miejscu.....
otóż w wieku lat 33 siedząc na ogromnej farmie w Anglii powiedziałam sobie do 40stki będę mieć dom na wsi.....i pykło, wprawdzie nie spodziewałam się aż takiego cudownego miejsca, ale widocznie zasłużyłam, staram się żyć z wdzięcznością każdego dnia, bo nie wiem co będzie.......ale póki co jest dobrze...
W życiu zawodowym właściwie też źle nie było, ale nie potrafiłam się nigdy docenić.....
Dlaczego?
Przede wszystkim przed mój skrajny autorytet wewnętrzny, do mnie trafia niestety tylko to, o czym sama siebie przekonam, cały świat może mi powtarzać jesteś ekstra, ale jak ja w to sama nie wierzę, to niestety stracone....
Zazdroszczę tego ludziom z autorytetem zewnętrznym (jest ryzykowne ufanie innym dla mnie ;-) ) ale gdybym choć trochę wierzyła w to co do mnie mówią ludzie, pewnie byłabym w innym miejscu (psychicznie oczywiście)
Drugi problem to mój introwertyzm (oczywiście, że skrajny, bo po co być po środku? ;-))
Bardzo trudno mi tak po prostu wejść w "nowe" samej od siebie.....
Gdy pracowałam "dla kogoś" było łatwiej, jestem zadaniowcem kazali robiłam bez problemu,
ale sama postanowiłam iść własną ścieżką już 10 lat temu, wtedy było łatwo, bo nową ścieżkę zaczynałam w oparciu o "moich ludzi"
Teraz muszę wyjść do nowych ludzi, nowego środowiska
Czy muszę?
No właściwie nie muszę, ale chcę......
Mam naprawdę ogromne pokłady wiedzy.....szkoda zaprzepaścić możliwość przekazania jej innym.......
Więc pracuję nad sobą, walę się w łeb gdy na wewnętrznym ramieniu siada moja oszustka....
Introwertyzm staram się pokonywać sławnym wychodzeniem ze strefy konfortu......
A pracuję nad tym od lat......
Jeździłam sama na wakacje......
Chodzę sama do restauracji, kina czy teatru i nie mam z tym problemu, może nieświadomie introwertyzm buduję skorupę, że ludzie dookoła mnie nie ruszają.....
Na studia jedne, drugie i trzecie też szłam sama.....do nowych ludzi.......było ciężko, ale zawsze jednak dobrze się odnajdywałam.....
Ostatnio siostra moja powiedziała mi, że od dzieciństwa podziwiała mnie, za to, że nie starałam się nigdy przymilać, podporządkowywać innym....
że zawsze umiałam stawiać granice i to jest chyba zasługa tego mojego autorytetu wewnetrzeno ( ta jego dobra strona)
Wypowiadam więc wojnę mojej wewnętrznej oszustce.....
Teksty pisze po to, żeby wyrzucać "z głowy na zewnątrz" to co dla mnie ważne.....
a, że są tacy i wiem o tym :-) którzy coś sobie z tego wyciągają
to zostawiam............
Dodaj komentarz