• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

mieć znaczy być…..

czy pamiętasz jeszcze mnie dziewczynę z rzeką w tle ;-) wracam... tak brzmiało motto mojego poprzedniego bloga "rzeko, która niesiesz mnie powiedz ile jeszcze razy zmienisz bieg" Anita Lipnicka towarzyszy mi wciąż o czym teraz? o tym co jest….

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Grudzień 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Czerwiec 0024

Archiwum styczeń 2020


zdrowie na budowie :-)

 

Pewnie przyjdzie czas na pisanie twórcze, ale na razie działam i żyję, że tak powiem „przyziemnie” więc trochę o tym…..

 

Każdy kto kiedyś budował dom lub remontował coś wie ile człowiek się uczy o sobie…o ludziach i o fachowcach :D

 

 

Dzisiejszy tekst zainspirowała wczorajsza wizyta pana instalatora, który dokonał cudu w niespełna godzinę….ale od początku…..

 

Gdy Boguś znalazł ziemię i przyszło brać się za budowę nie było łatwo….

byliśmy że tak powiem po drugiej stronie lustra ;-)

budowaliśmy totalnie na odległość…..

 

w budowie niezastąpioną siłą wspierającą jest mój tata vel kierownik…..

 

tak….gdyby mój tata nie był moim tatą na bank zwracałabym się do niego kierowniku (kto go zna ten wie, że on zawsze był i będzie KIEROWNIKIEM :D )

 

problem polegał na tym, że gdy zaczynaliśmy budowę tata też jeszcze pracował zawodowo….

 

pominę wszelkie aspekty utrudnień ze strony przydzielonego nam urzędnika w Cieszynie….żyjąc już prawie 40 lat nauczyłam się, że tak jak są baby i kobiety za kierownicą…tak są ludzie i urzędasy…..

 

jakoś to urzędnowrednoctwo pana znieśliśmy i zaczął powstawać dom….

teren nie łatwy…..to i budowa niełatwa…….

 

ale wróć!!!

 

po drodze jeszcze był jeszcze projekt i tu pierwsza cecha mojego męża, którą wygrywa często u ludzi i fachowców (niektórych) lubi jechać, spotkać się osobiście, porozmawiać….jednym słowem jest ludzki (dziwna cecha jak na te czasy, ale przydatna)

dzięki temu mamy projekt dostosowany do naszych potrzeb i kontakt z projektantem po dziś dzień ;-)

 

wracając do budowy, do stanu surowego wszystko wyglądało dobrze, ale w przypadku fachowców sprawdza się jedna zasada NIE LICZY SIĘ JAK FACHOWIEC ZACZYNA A JAK KOŃCZY

i znów nie będę się wdawać w szczegóły, ale zawsze wydawało mi się, że gdy człowiek ma problemy i ktoś wyciągnie do niego rękę…potraktuje po ludzku, to będzie wdzięczny i uczciwy…..

nauczyłam się, że jest to jednak sprawa osobnicza i raczej tam gdzie zaczynają się pieniądze kończy się człowieczeństwo….

mówiąc po babsku NIEWAŻNE ;-)

aktualna ekipa ma co poprawiać ;-)

 

w każdym razie dom stoi i powoli zmienia się z budowy w budynek mieszkalny…..

celowo wprowadziłam się tutaj do nieskończonego domu (mąż jeszcze jest w rozjazdach )

 

po pierwsze 

nauczyliśmy się jednak być na miejscu, bo pewnych rzeczy na odległość się wytłumaczyć nie da…..ty myślisz, że ktoś Cię rozumie przyjeżdżasz i szczęka Ci opada, bo nie tak to miało być….

więc tego już staramy się uniknąć będąc na miejscu dodam jednak, że nie należymy do specjalnie upierdliwych ;-)

 

po drugie

jestem tutaj od lata, a moim celem było uciec przed zimą i przed smogiem…..ufff udało się 

na prawdę jest to szczęście i luksus móc oddychać…..

 

a po trzecie…

 

gdyby się wprowadzić tak na końcu na tzw „GOTOWE” radość byłaby krótka, a tak ciągle się coś dzieje….ciągle coś się zmienia taka metoda małych kroków radości :-)

 

wiele rzeczy ostatnio mnie tutaj ucieszyło….

 

wiszące obrazy….wanna do łazienki na dole….prawie skończona łazienka u góry (została ostateczna kosmetyka ;-))

 

ale najbardziej ucieszyła mnie wczorajsza wizyta instalatora……

mamy pompę ciepła….mamy podłogówkę……mamy wodę ze studni……

 

byłam lekko sfrustrowana życiem tutaj pod jednym względem ciągle wszystko co tyczyło się wody i pompy działało jakoś nie tak….a pan instalator stosunkowo młody człowiek delikatnie mówiąc jak na mój gust nie radzi sobie w zawodzie, który wybrał…..

 

wczoraj przyjechał starszy pan zrobił dwa ruchy i wszystko chodzi jak w zegarku…

 

i wiecie co sobie pomyślałam, że te nasze, a może w szczególności jeszcze młodsze pokolenia są jakieś skrzywione…..

 

część działa tak:  nabrać klientów ile się da… zrobić dobre wrażenie skasować co trzeba, a potem to już się człowieku martw, bo taki już telefonu nie odbiera, bo nie ma czasu itp…. itd…..

 

coraz takich więcej……

 

a wczoraj przyjechał starszy pan (jak wszyscy tutaj pewnie jakaś daleka rodzina mojego męża ;-)) i pomyślałam sobie, że ludzie z tamtego pokolenia mają po pierwsze wiedzę, a po drugie czas…….

 

czy to nasza wina, że tacy jesteśmy?

 

chyba nie, brak fachowców jest związany z brakiem odpowiednich szkół zawodowych, tym, że oduczamy ludzi myśleć logicznie, a system wymaga jedynie poruszania się w schematach…. jako pedagog poniekąd jeszcze wiem co mówię)…..i ta cholerna potrzeba posiadania i zaiwaniania po coś na coś nikt tak na serio nie wie po co zapieprza, ale wszyscy zapieprzają bo tak trzeba…..

 

a może zamiast czasem szukać wszystkiego u wujka google i udawać przed starszym pokoleniem, że jesteśmy lepsi i wiemy lepiej, bo obsługujemy te wszystkie maszyny….lepiej usiąść i pouczyć się od starszych pokoleń mądrości życiowej….i znaleźć w sobie cierpliwość do wysłuchania wiedzy o której słuchać nie chcemy, bo to już było….nie modne….nie aktualne…..

 

coraz częściej spotykam ludzi, którzy żałują, że nie słuchali babci, dziadka w pewnych kwestiach, nie nauczyli się rodzinnych przepisów….umiejętności przodków…..bo ich już nie ma…..i ich wiedza odeszła z nimi……może czas się obudzić z tej dzikiej współczesności……..

 

a teraz coś ważnego……

 

na te współczesne podejście fachowców zdecydowanie działa bycie chamem……jak jesteś chamem… wrzeszczysz… czepiasz się …to masz zrobione szybko i dobrze, jak nie to sobie czekasz na wszystko tak jak my…..ale to nie jest do końca tak ;-) 

 

mój Boguś wprowadził zasadę bycia ludzkim za wszelką cenę, nie schamieje choćby nie wiem co….

 

śmiejemy się, że jesteśmy jak Reksio w odcinku o remoncie (polecam ;-))

ale karma wraca…….zamiast frustrować siebie i innych…. albo cierpliwie czekamy, aż przyjdzie na nas kolej, albo odpuszczamy (nawet kosztem straty jakiś tam pieniędzy)

 

a ta karma jakoś tak wraca :-)

 

i potem przychodzi ktoś, kto jest taki „nasz” i robi co chcemy i jak chcemy wszyscy są uśmiechnięci …nie ma spin

 

czy tak nie lepiej?

 

nie prościej?

 

łatwiej wtedy stuknąć się z fachowcem i powiedzieć swoje „ZDROWIE NA BUDOWIE”  :D 

 

31 stycznia 2020   Dodaj komentarz

kartka z kalendarza.....

Piszę nieskończenie tekst o ocenianiu….

 

Napisałam jeden super (zjadłam go sobie)

Napisałam drugi okazało się, że nowy blog jest nieco dziwny i poszedł tekst w eter, ale gdzie to ja nie wiem :D 

więc wciąż go piszę i piszę ;-)

 

Nauczyłam się już pisać w pagesach w końcu!!! :D

 

żeby nie było jednak ciszy….trzeba coś pisać

 

więc dziś taka kartka z kalendarza 

 

 

od ponad tygodnia są u nas dzieci mojej siostry na feriach,

z wsparciem dziadków, bo tak łatwiej ;-)

 

zawsze jako dziecko uwielbiałam jeździć na wakacje na wieś….

wprawdzie ja nie mam krowy (jeszcze :D) ani kur, a koń mój mieszka bliżej Rybnika niż Koniakowa,

ale wieś to wieś….

a wieś górska ze śniegiem w ferie to już w ogóle szał ;)

i wciąż tutaj na wyżynach naszych jest na prawdę dobre powietrze….

 

dla mnie ma to niewymierne korzyści, ponieważ uwielbiam gotować, to mam przynajmniej stałych konsumentów dodam, że zadowolonych :D dziś nawet od Zosi usłyszałam, że ze wszystkich najlepszych obiadów ten dziś był tym NAJLEPSZYM (lasagne + makaron ryżowy z krewetkami + plus sałata )

 

jednym słowem spełniam się kulinarnie i już się zastanawiam komu jak będę te drożdżówki piec jak pojadą? 

 

po za tym mawia się, że przykład idzie z góry….

w przypadku Antonka od starszego kuzynostwa…

patrzę na nich i fajnie, że są tacy….

że ich ferie wyglądają dokładnie tak jak moje w ich wieku - dużo podwórka, grania w gry, czytania, zabawy, trochę oglądania….

 

Antonek chłonie :-)

 

Dziś przed spaniem grałam z Zosią w ziółka, w tym czasie Wojtek machał laurkę dla dziadka na jutro…..

 

posiedzieliśmy pogadaliśmy……wczoraj przypomniałam sobie techniki szybkiego zapamiętywania więc znów fajnie, bo coś podziałałam, że tak powiem ZAWODOWO ;-)

 

taki fajny rodzinny czas….

 

nie wspominając o kondycji fizycznej pojeździłam na sankach jak dzik (ostatni raz nie pamiętam kiedy jeździłam na sankach ) co więcej poszłam za ciosem i kupiłam narty biegowe….

 

zawsze chciałam mieć narty biegowe…..w szkole średniej próbowałam i obiecałam sobie, że kiedyś kupię sobie narty i mówisz masz :D (podobnie jak z pianinem i domem w na wsi przed 40stką jakoś to działa jednak ;-) 

 

teraz siedzę i pilnuję drożdżówek na jutrzejsze śniadanie :-)

i jest czas coś takiego błahego ale miłego napisać….

do napisania jednak zachęcił mnie tekst Zosi :D

poszłam do nich do pokoju…..

 

Zosia już w łóżku dzierga swoje robótki i mówi:

 

ciotka ty też byś musiała na tym szydełku zacząć robić, bo to takie super jest….

 

więc wszystko przede mną :D 

 

taki dzień….

taka kartka z kalendarza……..

 

 

ps. drożdżówki których pilnuję żeby nie było ;-) 

 

21 stycznia 2020   Komentarze (1)

mieć znaczy być…..

 

 

Ogarnęłam się z aklimatyzacją na wsi ;-)

 

Poukładałam sobie świat na chwilę obecną :-)

 

I jestem…

 

Myślałam, że mój mózg śpiąc niewiele, nigdy się nie zresetuje i zawsze już będę zdezorientowana, nieskupiona, roztargniona, ale podobnie jak ciało, tak i głowa potrzebuje czasu żeby wrócić do siebie…

 

Podobno życie można podzielić na 7-letnie etapy….chyba kończy się moje 14 lat szaleństwa… zmian…poszukiwać…dziwnych emocji…najbardziej szalone 14 lat w życiu (jak dotychczas oczywiście)

 

Od byłej nauczycielki biologii, trenera metod efektywnej nauki (aspirującej na trenera interpersonalnego…ups nie wyszło ;-)), trenera jeździectwa, jeźdźca, luzaka, stajennego, menago, właściciela własnej firemki (firemeczeczki ;-)) aż po żonę, matkę, gospodynie domową na wsi O!

 

Skrót….

14 lat…czas, w którym żyłam sama ze sobą, później w domu siostry i szwagra mając mały romans ze stolycą (pozytywne doświadczenie… zostało z niego wiele dla mnie, ale nic obok mnie….;-)), pomieszkałam w Anglii, chwilkę spędziłam nad morzem, wróciłam…znów żyć sama z sobą  (wszystko legło w gruzach ;-))…w między czasie wymyśliłam sobie dom na wsi przed skończeniem  40ski!!!  Wyszło!!!

 

Poznałam masę pozytywnych ludzi (nawet jak się tym ludziom wydaję, że mnie nie lubią i ja nie lubię ich, to widzę w tych 14stu latach same pozytywy;-)) wielu jest gdzieś w moim sercu mimo, że ich nie widuję to myślę i pamiętam ;* 

 

Prawda jest taka, że można sobie mówić, że tylko my mamy wpływa na swoje życie bla bla bla…

jest w tym jakaś prawda….ale ;-)

 

bez innych ludzi nie zrobimy nic…jesteśmy tym ziarenkiem piasku w klepsydrze ;-)

 

paradoksem mojej wdzięczności dla ludzi jest fakt, że nie koniecznie lubię ludzi…tak ogólnie jako gatunek…dziwne nie lubić własnego gatunku, ale (moje ale wróciło ;-)) 

chyba cała magia polega na tym, żeby z tej masy ziarenek ludzi wyciągnąć garść tych NASZYCH z którymi nam dobrze i po drodze…są tacy, którzy mają misję nawracania…wmawiania, że tylko ich pogląd na życie to ten właściwy…ale to ich sprawa skoro tak czują niech robią co czują :-)

 

Sumując mam co chciałam mieć…a teraz trzeba coś z tym życiem dalej zrobić :D

 

Więc moje nowe życie na start zgodnie z zasadą ŻEBY MIEĆ TRZEBA BYĆ…

 

Człowiek zmienia się bardzo z wiekiem…inne są jego potrzeby i oczekiwania wobec świata…

 

Nie chcę być tutaj pesymistą i człowiekiem czarno widzącym świat ale prawda jest taka, że działalność człowieka dewastuje planetę…konsumpcjonizm bez opamiętania rządzi ludźmi…ciągle się zastanawiam jak to się stało, że daliśmy się tak pociągnąć w ten cały szajs…wszechobecną bylejakość…współczesne ciuchy - byle jaki materiał, byle jak uszyty…artykuły spożywcze - ja nawet nie wiem czy 70% z nich możemy nazwać jedzeniem? Przestajemy myśleć bo myśli za nas wujek google w naszym smartphonie (leczę się z uzależnienia od telefonu ) coraz częściej słyszę dlaczego nie odbierasz? bo telefon leży czasem długo gdzieś daleko ode mnie…używam go ostatnio tylko po to żeby łapać chwile…Antonka…nasze otoczenie itp….czekam aż mąż dowiezie mi w końcu aparat, bo wtedy nie będzie mi już telefon aż tak potrzebny…

 

Ciągle mam potrzebę dzielenia się tym ze światem…nie wiem po co i nie wiem czemu…tak mam na razie tego nie zmieniam…choć może wartałoby się dzielić tylko mądrymi rzeczami (ale mądre dla mnie dla kogoś mogą być byle jakie ) dzielę się wiec jak potrafię….

 

Żyje sobie tutaj spokojnie rzadko oglądam ludzi (choć poznajemy powolutku coraz więcej ludzi żyjących obok na stałe….lub  tylko na jakiś czas…mamy plany spotykania się z sąsiadami, bo czasem fajnie jest pogadać ot tak ;-)

 

Ostatnio będący u nas przyjaciel mojego męża zapytał mnie: Co ty tutaj robisz?

 

Ano mam co robić powoli wykańczam i ogarniam nasz dom oczywiście nie sama, z mężem, ale on póki co czasem mnie tutaj zostawia „na dłużej” i wtedy jestem odpowiedzialna za to co tutaj :-)

Mam ze sobą kota i 2latka, który jest tzw. żywym sreberkiem hehe więc mam co robić…od wiosny dojdzie jeszcze pewnie ogródek i takie tam ;-)

 

Plan na życie to powrót do jakiejś tam mojej skromnej działalności do mojej firemki (jak już gdzieś mówiłam realny powrót planuję na październik zbiega się to z moją 40chą….przypadek? nie sądzę heh

 

 

więc do października będę sobie skutecznie budować strategię i jakoś organizować multum pomysłów, które biegają mi po głowie od lat (włączę strategię Walta Disneya i będzie git) 

 

a póki co zamieniłam ostatecznie obcasy na gumiaki…sukienki na dresy…kupowanie nowego żeby mieć…na szukanie czegoś co już jest i może się przydać…

 

 

 

i tak powolutku powolutku uczę się mojego bycia tu i teraz…..

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

05 stycznia 2020   Dodaj komentarz

Tradycyjny list do Nowego Roku

 

 

 

Wracam z blogiem…po przerwie od pracy…dość obijania się w domu ha ha ha taki żarcik

Ci którzy kiedyś czytali wiedzą…

 

 

Pisanie było zawsze bardzo ważną częścią mojej drogi w dążeniu do celu...celem było dojście na

metaforyczną łąkę....w roku 2019 doszłam na nią (jak się okazało, tak samo jak marzenia

zamieniają się cele, tak i metafora może przełożyć się na prawdziwe życie)

 

 

Zamieszkałam na prawdziwej łące, w prawdziwym wymarzony domu, na prawdziwej wsi, w

prawdziwych górach, z prawdziwym mężem i prawdziwym synem, oddychając prawdziwym

powietrzem...uciekłam przed miastem, przed konsumpcjonizmem, przed smogiem...

w międzyczasie trzeba było wyjść za mąż, urodzić syna, postawić dom (drzew mąż sadzić nie

musiał, bo mieszkamy na skraju lasu ;-))...

wszystko to spowodowało, że przestałam pisać...

 

 

Ciągnie jednak wilka do lasu, więc pisanie wraca do mnie powoli,a konkurs przypomniał mi, że co

roku pisałam list do Nowego Roku...

 

Tegoroczny apel do 2020 roku jest prosty:

 

Drogi mój nadchodzący...

niech każda twoja chwila ładuje moje bateryjki, bym mogła dbać o moją

łąkę...

aby mój synek miał możliwość patrzeć na naturę za oknem jeszcze przez wiele lat (jakoś

może tą naszą Planetę uratujemy prawda?)...

proszę Cię żebyś nigdy nie pozwolił mi zapomnieć o

mojej PRAWDZIE WSZYSTKICH PRAWD: ŻEBY MIEĆ TRZEBA BYĆ…

 

                                                                                          twoja KareneMeL….

 

 

 

01 stycznia 2020   Dodaj komentarz
Karinamarcol-legierska | Blogi