Tradycyjny list do Nowego Roku
Wracam z blogiem…po przerwie od pracy…dość obijania się w domu ha ha ha taki żarcik
Ci którzy kiedyś czytali wiedzą…
Pisanie było zawsze bardzo ważną częścią mojej drogi w dążeniu do celu...celem było dojście na
metaforyczną łąkę....w roku 2019 doszłam na nią (jak się okazało, tak samo jak marzenia
zamieniają się cele, tak i metafora może przełożyć się na prawdziwe życie)
Zamieszkałam na prawdziwej łące, w prawdziwym wymarzony domu, na prawdziwej wsi, w
prawdziwych górach, z prawdziwym mężem i prawdziwym synem, oddychając prawdziwym
powietrzem...uciekłam przed miastem, przed konsumpcjonizmem, przed smogiem...
w międzyczasie trzeba było wyjść za mąż, urodzić syna, postawić dom (drzew mąż sadzić nie
musiał, bo mieszkamy na skraju lasu ;-))...
wszystko to spowodowało, że przestałam pisać...
Ciągnie jednak wilka do lasu, więc pisanie wraca do mnie powoli,a konkurs przypomniał mi, że co
roku pisałam list do Nowego Roku...
Tegoroczny apel do 2020 roku jest prosty:
Drogi mój nadchodzący...
niech każda twoja chwila ładuje moje bateryjki, bym mogła dbać o moją
łąkę...
aby mój synek miał możliwość patrzeć na naturę za oknem jeszcze przez wiele lat (jakoś
może tą naszą Planetę uratujemy prawda?)...
proszę Cię żebyś nigdy nie pozwolił mi zapomnieć o
mojej PRAWDZIE WSZYSTKICH PRAWD: ŻEBY MIEĆ TRZEBA BYĆ…
twoja KareneMeL….