Ja Pas ....
Relacje są jak wybieranie menu w restauracji.....
i można je rozpatrzyć i ze strony zamawiającego i ze strony zamawianej potrawy......
Są ludzie, którzy zawsze "dla bezpiezeństwa" zamawiają to samo i najlepiej w jednym miejscu,
a jak zmienią kartę dań, to poszukają innej restauracji, byle potrawa się zgadzała.
Są tacy jak Ja.....
Lubią nowe, ale lubią wiedzieć w co idą ;-) więc najpierw sprawdzają wszystko na temat danej restauracji w necie z kartą na czele.....
i jak idą, to wiedzą co zamówią, wiedzą jak będzie w środku itp. itd....
Jak przyjdzie im iść w nowe bez możliwości rekonansu, na początku czują dyskomfort, ale jak oswoją się z wnętrzem, przeczytają menu robi się okej :-)
Jest też grupa kochająca nowości.....tacy czują ekscytację, że będzie nowe, nieznane, ale przez to żadko kiedy pamiętają gdzie i co jedli.....
No dobra, to teraz od strony potraw.....
Są tzw. pewniaki, takie które wiedzą, że jak będą klienci, to ta potrawa na bank wyląduje na stole....
zazwyczaj, czy raczej często są to tzw. specjalnosci zakładu ;-)
Są nowości w menu, każdy o nie zahacza okiem i zawsze znajdzie się ktoś, kto taką wybierze.....
Są też takie, które tkwią w menu omijane wzrokiem.....czasem przez cenę, czasem przez nietypowy składnik, oceniane powierzchownie,
żadko ktoś daje im szansę, ale i na takie znajdzie się amator prędzej czy później.....
Taka luźna metafora z dziś.....kiedyś posługowałam się wyłącznie metaforą i pomyślałam, że dla ćwiczenia umysłu mego czasem warto ;-)
Ale ja dziś o relacjach.....
Trochę gorzko, trochę słodko.....
W ostatnich miesiącach, tygodniach i dniach próbowałam.....
Bóg mi światkiem! że próbowałam!
wychodzić ze strefy komfortu, poznawać nowych ludzi itp. itd.
i dziś przytafiła mi się dziwna sytuacja....
ale od poczatku.....
przez zbieg okoliczności.....lub mój dziki los poznałam osobę....
tylko poznałam
szanowaną
lubianą
gdyby był to film o amerykańskich nastolatkach to była by to osoba wielce popularna ;-)
owa osoba, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu zapamiętała mnie,
ale dziś dostałam od niej wiadomość
i o ile pierwsza część wiadomosci była rzeczowa, logiczna i okej (gdyby owa osoba pozostała tylko na tej części nie byłoby tego przemyślenia)
o tyle dopisek do powyższej wiadomości rozwalił mnie totalnie:
brzmiał on: prosze mnie obserwować.....
zdumiewa mnie ta wiadomość do teraz....
ale
lubię wyciagać wnioski i po tej wiadomości zapaliła mi się słynna kreskówkowa żaróweczka w głowie
miałam, a raczej mam! takie ......okej .....acha czyli Ty jesteś super i Ja mam Ciebie obserwować,
jednocześnie z tym kim jestem i co mam do zaoferowania jako człowiek mam spadać na drzewo.....
i wiecie co?
Ja odkryłam, że takich ludzi typu "obserwuj mnie, wspieraj, ale Ty rób co chesz, bo mnie kompletnie nie obchodzisz" spotkałam ostatnio więcej....
Mam zagwozdkę, bo ludzie generalnie narzekają, że realcje zanikają
No ciekawe czemu?
Może dlatego, że część z nich jest jednotronna?
Więc cóż Ja mogłam sobie pomyślać o takich relacjach?
a tyle, że jak śpiewa moja ukochana Nosowska "Ja Pas"
owszem nie zawsze się da w dwie strony.....
i żeby było jasne można wspierać ludzi "popularnych" i wtedy trudno rządać relacji
Ja mówię o ludziach z krwi i kości......którzy żyją obok nas.......
w ostatnich miesiach wielokrotnie miałam tak, że wychodziłam z chęcią bliższego poznania,
a druga strona dawała mi do zrozumienia, że mam wracać do szeregu, bo nie wiem, może za wysokie dla mnie progi?
ale dzisiejsze: proszę mnie obserwować otwarło mi oczy szeroko.......
uwielbiam psychologię.......
uwielbiam obserwować ludzi.......
i ostatnio miałam ku temu parę okazji,
po analizie wiem juz kogo mam unikać
ale ale
mój los jest taki jaki jest ;-)
z jednej strony mam ochotę zamknąć wrota pt "nowe relacje"
choć na szczęście los postawił mi na drodze ostatnio trzy! osoby dwie realnie jedną póki co wirtualnie, które są takimi promyczkami,
które święcą mi do tej szufladki w mózgu i może nie zostanę jeszcze całkowitym dzikiem z lasu :D
a do tego mój kochany los przed dzisiejszym rozczarowaniem człowiekiem (a po przemyśleniu człowiekami ;-)) przygotował mnie
wysyłając na spotkanie z relacjami z przeszłości, gdzie czułam się po ludzku ZAOPIEKOWANA
tak, to właściwe słowo
to takie spotkania gdzie siadają ludzie i są siebie ciekawi nawzajem....
takie relacje są mi potrzebne,
gdzie Ja słucham,
ale też jestem słuchana.....
gdzie Ja jestem ciekawa człowieka,
ale on też jest ciekawy mnie.....
tam gdzie Ja daje wsparcie,
ale dostaje je w zamian
dodam że BEZINTERESOWNIE
dlatego kocham moje życie "zawodowe"
Jadę robię swoje
i rozmawiam
pytam,
dzielę się
słucham.....
Jutro jadę naładować podupadłe dziś bateryiki dobrymi relacjami
i odpuszczam budowanie "nowego"
zgodnie z moimi zasadami
pokorą
byciem w zgodzie ze sobą
kto ma być to będzie
kto ma przyjść to przyjdzie
kto ma odejść odejdzie
kto ma wrócić wróci
nic na siłę
jest takie powiedzenie, którego nie cierpię,
ale jest ostatnio jak to słynne "nie myśl o białym niedźwiedziu"
brzmi ono "nie jestem zupą pomidorową" ;-)
bo nie jestem
i moja siostra mówi mi ostatnio często,
że za to mnie zawsze podziwiała,
że puszczałam niesłużące mi relacje,
godziłam się, że ktoś mnie nie lubi.......
jedna pozornie nic nie znacząca sytuacja pokazała mi,
że w tym moim ciągłym pędzie za zmianami,
wynikającym z ciagłej potrzeby wewnetrznego rozwoju
w relacjach lubię stabilizację,
w relacjach przyjacielskich Ja nie będę gonic króliczka
wolę oswajać lisy........