Wielka woda przed i po......
Od kiedy pamiętam dla resetu totalnego jechałam nad morze.....
Moje życie dzieli się na dwie główne gałęzie
"PRZED" (związkiem, ślubem i dziećmi) i "PO" ;-)
"PRZED" jeździłam nad morze sama.......
w życiu "PRZED" dużo więcej pracowałam z ludźmi,
najpierw w szkole, a później to już jak Irena Kwiatkowska w 40sto latku
byłam kobietą pracującą, co żadnej pracy się nie bała ;-)
potrzebowałam więc czasem ucieczki od chaosu w moim dzikim miejskim życiu.....
zawsze uciekałam nad Bałtyk..........poczynając od samotnej podróży samochodem,
gdzie układałam już wiele w swojej pokręconej głowie....
po chodzenie po plaży......
O ile w drodze na prawdę myślałam.......o tyle chodząc po plaży odcinałam się od świata......
czasem zakładałam słuchawki na uszy (wtedy brałam ze sobą mp3 takie były czasy ;-)) a czasem słuchałam szumu fal i
szłam......szłam........szłam
godzinami chodziłam po plaży.......
nigdy nie myślałam o polskim morzu jako o miejscu służącym do leżingu i plażingu
dla mnie to miejsce do spacerów......miałam wrażenie jakby wracające fale zabierały moje ówczesne problemy ze sobą.....
Miałam nawet taką myśl, żeby zamieszkać na północy i jak to w moim przypadku często bywa
jak czegoś chcę to mam.....
dostałam pracę 30 km od moich ulubionych plaż w okolicach Łeby (sama Łeba mnie aż tak nie kręci, ale jej plaże już tak)
wyjechałam..........i po chyba tygodniu stwierdziłam, że to miejsce totalnie nie jest dla mnie........
nad Polskim morzem okazało się, że żyć wolę na śląsku (zahaczając jeszcze o powrót do UK gdzie wymarzyłam sobie dom na wsi ;-) i mówisz msz ale to już totalnie inna historia) a nad morzem, to Ja jednak wolę bywać......
Gdy zmieniło się moje życie, trzeba było je jakoś dostosować do własnych potrzeb.......
mimo otępienia mózgu, które towarzyszy człowiekowi na początku związku :D
morza mi z głowy związek nie wybił.......
i na prawdę totalny los sprawił, że w Gdyni był jedyny salon sukien ślubnych, którego właścicielka okazała się na tyle super osobą, że pomogła mi nabyć moją wymarzoną suknię ślubną (zawsze mówiłam, że jak już nic się nie trafi, to Ja dla tej sukni ślub wezmę, na szczęście inne były powody ślubu, ale znów moje mówisz masz.....suknie znalazłam....była......i pojechaliśmy do Gdyni.....dwa razy.....odbir morza był zupełnie inny, bo nie chodziłam pierwszy raz samotnie po plaży, tylko gadając z przyszłym mężem.....miło.......
a po ślubie......bedąc w ciąży postanowiłam spełnić marzenie z przeszłości i pojechać do Neptuna w Łebie........zamieszkać w tym zamku na plaży......obudzić się z widokiem na morze......pojechaliśmy..........Neptun wtedy, po sezonie rozczarował mnie totalnie......
Byliśmy w lutym w Zamku, było potwornie zimno, było okropne jedzenie, ale co tam........pomyślałam sobie, że to ostatnia okazja na jakiś czas, by tak po porstu pochodzić sobie po plaży......więc chodziliśmy
Gdy urodził się Antek na morze brakowało czasu.......powoli zasiedlaliśmy góry......brakowało mi morza.........
Pandemia........urodzenie Marianki i dalej tęsknota za Bałtykiem........
w zeszłym roku postawiłam na swoim i pojechaliśmy na Hel i w tym roku w parę innych nadmorkich miejsc.......
odbiór morza "PO"?
To tak, jakbym była reżyserem i widzem filmujednocześnie.......
to nie są "moje" podróże nad morze, a nasze......
jestem tam i chłonę widok nie morza, a moich dzieci.......
miałam moment paniki, że to co było już nie wróci,
późne macieżyństwo ma to do siebie, że człowiek myśli, że już nigdy na nic nie będzie miał czasu......
ale to nie prawda......
dzieci rosną.......
jeszcze rok dwa i wymknę się sama nad Bałtyk.........
ciekawa jestem jak odbiorę taką podróż "PO" w stylu "przed" :-)
ot i cel został zaplanowany.......
a jak ja coś zaplanuję to nie ma .................. ;-)
Dodaj komentarz