rzeka....
na zdjęciu rybnicka Nacyna zdj. mąż osobisty
Rok temu wybrałam się z mężem na koncert Anity Lipnickiej.... i nagle mnie olśniło, że ta rzeka z jej piosenki była mottem mojego "starego bloga".....
Rzeko, która niesiesz mnie powiedz ile jeszcze razy zmienisz bieg.....
i na tym koncercie właśnie zaśpiewała „Pstaśka" a w nim
Czy pamiętasz jeszcze mnie dziewczynę z rzeką w tle....
I booom obiecałam sobie, że wrócę do pisania 😉
Rzeka.......życie płynie jak rzeka... mówili.....
Czas jak rzeka jak rzeka płynie.... śpiewali....
I z tą rzeką jest jak z ludzkim życiem, im mniej ingerencji innych tym lepiej….dla rzeki i jej otoczenia.... czasem ktoś lekko pomoże ale bez przesy....
Taka rzeka sobie wypływa ze źródła i wybiera sobie tor.... a potem przychodzi jakiś człowiek i mówi nie rzeko złym korytem płyniesz popłyniesz tutaj......
Ludzie to uwielbiają.....oceniać innych przez swój pryzmat.... uczą nas tego..... od początku trafiamy na ludzi, którzy nie rozumieją naszego Ja.....
Trochę jak ze słoniem zjedzonym przez boa w „Małym księciu”
Pamiętam taką scenę z przedszkola..... narysowałam wiatr.... pani nie zrozumiała i powiedziała mojej o rok starszej siostrze, która po mnie przyszła (tak były takie czasy że siedmiolatka przychodziła po niespełna sześciolatkę do przedszkola 😉) i ta pani mojej siostrze powiedziała, że z rysowaniem u mnie nie najlepiej.... pamiętam, że to był cios.... taki podwójny, że zostałam niezrozumiana i poniżona, bo rok starsza siostra była rok wcześniej w tym przedszkolu.... taki komentarz dla mnie znaczył wtedy, że ona w oczach ulubionej pani była tą lepszą….malującą tak jak lubi super pani….
Scena numer dwa….. podstawówka…. angielski wchodzi do szkół wypierając rosyjski..... brakuje anglistów (teraz są już z prawdziwego zdarzenia, a wtedy tylko te czasy i czasy brrrrrr) więc z tego braku uczy nas katechetka anglistka hmmm.... Dostałam czwórkę pani mówi CYTUJĘ!!!!: Przynosisz hańbę rodzinie, twoja siostra miała z tego szóstkę....
Ja mam absolutną negacje na tego typu motywacje (jeśli to pani miała na myśli)
im bardziej ktoś ciśnie, tym bardziej ja idę w drugą stronę....
Znów te crossing over każdy jest inny ....
Na szczęście wtedy sytuację uratował mój tata powiedział: co się przejmujesz w szkole średniej będziesz bez obciążeń i pokażesz co potrafisz i pokazałam.... Paska i wzorowego zachowania nigdy nie miałam, ale wiedzę rolniczą mam do dziś 😁
Scena numer trzy…. jest sceną złożoną..... Byłam sama dłuuugi czas…. I co słyszałam? No co? kiedy ty wreszcie itd....
A przecież bycie samemu to nie był do końca mój wybór.... Ale ciągle mnie nękali Ci w związkach….nie wiem czy czuli się lepsi? w obowiązku? ale na te ich nękanie ubierałam maskę pod tytułem JESTEM SAMA BO CHCĘ!
Wtedy Ci w związkach trochę odpuszczali, a że byli tacy co nie odpuszczali to na przekór im wybrałam sobie taki objekt, z którym podświadomie wiedziałam, że nigdy nie będę.....ale nie o tym tutaj i teraz……;-)
Po 100 latach poszukiwań…. nooo prawie w wieku starczym (według ogółu 😁) znalazłam męża i tutaj dopiero niespodzianka..... gdy chodziłam na haju hormonalno-emocjonalnym (tak tak mówili to minie przyjdzie proza życia wtedy wydawało się to nierealne 😂) nagle wielu widziało mnie i wszystko co robię negatywnie…..przestałam być ofiarą samotności….słabą istotą, którą łatwo się ocenia, bo jest jedna….sama….. w okresie mojego największego szczęścia usłyszałam najwięcej przykrych słów...... jakoś tak źle mnie ludzie oceniali………gdy byłam sama ciągle się ktoś nade mną użalał: biedna ty biedna kiedy kogoś znajdziesz (chociaż jeszcze gorsi od tych jełcząco-współczujących byli faceci znudzeni związkami, którzy z bezpiecznej odległości lubili sobie poflirtować MA SA KRA…. na prawdę z perspektywy samotnej kobiety to jest masakra i tu duży plus pojawienia się męża, skutecznie takich odstraszył 😁😁😁….. generalnie chyba napiszę kiedyś tekst o tej mojej samotności i burzy emocjonalnej do której owa samotność prowadzi, bo zbyt zbaczam z tematu ) ....
w każdym razie mąż znaleziony, więc czas na nowe pytanie numer jeden: no to kiedy dziecko?
Ludzie oceniając sytuację drugiego człowieka walą czasem tak prosto z mostu....na podstawie swoich doświadczeń, że to aż boli.....
Ty miesiąc po poronieniu, a tu co piąty napotkany pyta: nooo kiedy w końcu to dziecko?!
Ale spoko oddychasz głęboko i tłumaczysz sobie: no skąd mogli wiedzieć nooo....
Chwalić Pana pojawiło się dziecko.... myślisz nooo teraz to już luz..... nic bardziej mylnego .... co trzeci teraz pyta: kiedy następne .....
Dogodzisz? No nie dogodzisz?
Jak z tą rzeką…. ludzie ciągle ingerują nie pytając czy tej drugiej stronie to pasuje..... ciągle im mało.....zawsze mało..... zawsze chcą więcej…..inaczej….
Potem dziw się człowieku, że współczesna gadka motywacyjna brzmi:
Bądź lepszą wersją samego siebie....
Potem się kładziesz i zamiast dziękować za to co masz, myślisz….. nooo nie kuwa jutro będę lepszy/lepsza!
Paranoja współczesności.....
Paranoja współczesności polega na ciągłym porównywaniu się z kimś innym..... dążeniu do bycia klonem...... I tutaj muszę powtórzyć UCZĄ NAS TEGO OD ZAWSZE!!!
Scena numer cztery..... Język polski w szkole średniej.... Pani była miłą kobieciną ale język polski.....literatura... absolutnie nie były jej pasją....jej pasją były scenariusze lekcji....napisane przez kogoś interpretacje…..
Ciągle chodząc na polski zastanawiałam się czy pisarze... malarze.... muzycy serio tworzą po to, żeby wszyscy to interpretowali w jeden sposób?
Według pani mojej tak......
Długo uczyłam się tego od nowa.... własnego zdania o danym wierszu.....
Scena numer pięć.... ta bardziej złożona czyli dlaczego wolę uczyć jeździectwa.... efektywnej nauki..... biologii indywidualnie niż w szkole....
Przede wszystkim przez współczesny system oceniania..... tzw średnia ważona kurna jak mnie to bolało jako nauczyciela.... w moim przedmiocie średnia ważona zabijała mi totalnie indywidualne podejście do każdego ucznia.... najbardziej mnie bolało jak ktoś wpadł na pomysł żeby oceny z matur próbnych wpisywać z najwyższą wagą....
Do dziś mam na samą myśl o tym wkurwa.... Ja rozumiem (choć nie do końca, bo wg tego systemu nie rozumiem :D) taki system dla przedmiotów, które po pierwsze zdają wszyscy.... a po drugie jest więcej niż 45min tygodniowo..... dla mnie logiczne było, że jak w klasie o profilu nie biologicznym 5 osób zdaje biologię na maturze, to przypuszczalnie te 5 osób wie więcej z biologii niż reszta, a tym czasem cholerna średnia ważona z najwyższą wagą często ich krzywdziła.....
Po za tym uczenie pod testy było strasznym doświadczeniem..... przydatnym dla mnie ale strasznym....
Gdy uczę mojego tańca z końmi 😉 też muszę oceniać.... ale mogę indywidualnie..... Liczy się droga od punktu A do punktu B...... postęp..... zaangażowanie....pokora (gdy trafiam na kogoś, komu jej brak mówię: do widzenia) .... dla mnie przede wszystkim radość z tego co robisz..... Nie lubię sfrustrowanych jeźdźców…..takich co chcą wszystko mieć na już….którzy w ogóle nie słuchają konia….nie widzą go….. wolę pozytywne nastawienie….z podejściem: gdy chcesz coś osiągnąć potrzebny jest czas i praca…….
Nigdy nie porównuję par do siebie, choćby i zaczynali w punkcie A w tym samym czasie to są to zupełnie różne organizmy..... mają inne doświadczenia..... inną psychikę......
Mój sport jest trochę jak łyżwiarstwo figurowe...... mimo kilku medali i wielu sukcesów moich podopiecznych (czasami się zastanawiam ile osób nauczyłam jeździeckich podstaw?) nigdy nie jadę na zawody po wynik….
Ja Trener jadę osiągnąć zamierzony cel.....
Sporty sędziowane, gdzie wynik w pełni zależy od sędziego są specyficzne..... z ocenami zdarza nam się nie zgadzać i czasem różnice między dwoma sędziami są niepojęte.... ale trzeba pamiętać, że każda taka ocena jest subiektywna i zawsze jest coś na plus co można wynieść..... my jadąc na zawody znamy całą historię pary..... wiemy ile i jak trenowali..... znamy konia z góry i z boku…. znamy wszystkie jego dobre i złe strony...... a sędzia nie ma takiej możliwości…. on ocenia "na zimno” co widzi i potrzebna jest właśnie duża pokora żeby tańczyć z końmi……gdy ktoś zjeżdża z czworoboku i mówi: super mi się jechało….to to jest to co się liczy
Oceny ludzi wobec innych ludzi w dobie internetu są przeokrutne ….wtedy są hejtem, ale przez te wszystkie lajki, istagramy..... obraz tego życia, które oceniamy jest tak nierealny, że aż boli..... z jednej strony ludzie bezkrytycznie, nie patrząc komuś w oczy, wyrażają opinię na każdy temat...... z drugiej strony wszyscy chcemy mieć w życiu same lajki i czasami nawet na prawdę konstruktywną krytykę traktujemy jak hejt….
Ciągle się uczę nie oceniać pochopnie……po zdjęciu……trzech słowach…..opinii innych osób….od zawsze mam alergię na słowa „doszły mnie słuchy”….
Ciągle uczę się przyjmować bez emocji ocenę innych, o ile z obcymi idzie mi łatwo, bo wiem, że mnie nie znają, o tyle szczególnie niesprawiedliwe oceny bliskich ciągle dają mi w kość….
Ostatnio w książce „Nie ma” Mariusz Szczygła przeczytałam:
Dziś? w ogóle się nie boję ocen. Amerykańskie przysłowie mówi, że możesz kogoś oceniać dopiero wtedy, gdy przejdziesz milę w jego butach
DEJ MI POMBUCZKU TAKO MOC!!!
póki co będę sobie powtarzała własne motto z rzeką w tle ;-)
nie oceniaj…..bo rzeka drugiego człowieka płynie innymi korytem i innym nurtem…….pilnuj swojego koryta i nurtu, bo gdy koryto wysycha rzeka umiera…umiera jej własne Ja….
Dodaj komentarz