byłam.....jestem....bywam....będę
Dawno temu pisałam, że życie składa się z 7letnich etapów…..
po każdym przychodzi kolejny wiatr zmian…..
zostawia nowe puzzelki i w prawie już gotowej układance odkrywa nowe puste pola…..
Cofając się o 14 lat od dziś?
Uczyłam w szkole……kochałam tą pracę i szczerze mówiąc myślałam,
że na zawsze zostanę to starą panną nauczycielką z kotem ;-)
ale jak to u mnie, nic nie było takie proste……
gdzieś tam jednak ciągle przyszło mi szukać mojego miejsca na ziemi
i te parę lat uczyłam dalej….
już niestety nie w szkole, ale na korepetycjach
to biologii
to metod efektywnej nauki….
aż mnie to rzuciło w wir rozwoju osobistego, trenerskiego
i pokończyłam kolejne szkolenia….
a gdzieś tam z tyłu jedyną rzeczą, która była ze mną zawsze
mimo burz…..mimo przerw…..były konie
i w końcu poszłam znów w konie…..uczyłam…. a to same konie,
a to jeźdźców i konie (a czasem nawet samych jeźdźców bez koni hehe)
Wiatr zmian przyszedł dokładnie w 2013 (etap szkolno-edukacyjny trwał od 2006 do 2012)
Od 2013 do 2020 przyszedł czas na takie wewnętrzne: dobra już wiem czego chcę, teraz trzeba to wyczarować
Rok 2013 był rokiem moich podróży małych i dużych……trochę zawodowych, a trochę życiowych…..
Rok w którym
Na najpiękniejszej angielskiej farmie stwierdziłam, że to czego mi trzeba to dom na wsi do 40tego roku życia
Mimo wielkiej miłości do polskiego morza i okolic Łeby, przekonałam się na własnej skórze, że dla mnie to dobre miejsce na wakacje, a nie na życie….
Pokochałam i zrozumiałam swój intrawertyzm…….przestałam się przejmować „radami” ludzi w temacie, a czemu jesteś taka i owaka? Zrozumiałam, że taka jestem i już…..
Zaczęłam pracować z dziećmi… małymi dziećmi (wcześniej życie zawodowe wiązałam raczej z nastolatkami i twierdziłam uparcie, że te małe to nie moja bajka ;-) a jednak dzięki tym mniejszym odkryłam, że mam pewne moce, których inni nie posiadają :-) kurde dziś myślę, że to był pierwszy moment gdzie los chciał mi dać do zrozumienia, że może jednak dzieci są ok… te własne? ;-) wtedy tak nie myślałam
W kolejnych latach najpierw wiele razy rozczarowałam się ludźmi…….
ale też znalazłam i utwierdziłam się w tym, kto jest ze mną……
Nauczyłam się, żeby nie dać się prowokować w rozmowach, bo jak w filmowych regułkach każde słowo może być potem użyte przeciw tobie…..
Zaczęło się u mnie coś dziwnego…..
takie przeczucie, że idzie nowe……..
i przyszło
wywróciło się wszystko do góry nogami,
a może odwrotnie…
raczej po wielu latach stania na głowie……stanęłam w końcu na nogach….
i tak do 2020 miałam już dom na wsi i rodzinę
a od 2020 świat się zmienił……nie moje małe życie…..
ono jest teraz taką ostoją w tym całym szaleństwie…..
mam podejście jedno całe życie….
z pokorą przyjmuj co przychodzi i niech cieszy cię każda najmniejsza pozytywna rzecz….
wkurza mnie świat mediów…..
na świecie codziennie dzieje się mnóstwo dobrych rzeczy,
a my słuchamy tylko o tych złych….
takich na które nie mamy jako jednostka wpływu……
o czasach covidu mam tylko jedną myśl….
przypomniałam sobie, że mam swój mózg i tylko jego mogę używać…..
Co jest pewne….. mam kolejny 7letni etap,
w którym jestem przede wszystkim mamą……
nie mam czasu na zamartwianie się światem….
choć robię dla planety i żyjących na niej gatunków tyle ile mogę…..
jestem mamą…..
bywam trenerem…….bo za końmi tęsknię tutaj bardzo
więc jak tylko mogę to bywam z moimi końmi i dziewczynami…..
Ale jestem mamą i to zmieniło wiele:
1. nigdy nie przypuszczałabym, że będę chodzić spać o 20tej ;-) ale to jedyna metoda na bycie przytomnym, szczególnie gdy 3, 4 dni w tygodniu jestem w domu przez 24h/dobę sama z dziećmi i kotem :-)
2. nie sprawdziło się póki co słynne ZOBACZYSZ ( w ciąży miałam zobaczyć jak ciężko będzie po porodzie, po porodzie miałam zobaczyć jak ciężko będzie za parę miesięcy itd itd moje drugie dziecko ma pół roku, a ja ciągle czekam aż zobaczę ;-))
i nie, nie mam niańki czasem tygodniami nie mam żadnej pomocy i wiecie co? to mój wybór…..dobrze mi tak
owszem przy dwójce przedszkole ratuje życie ( choć w zimie gdy nie ma Bogusia, ja na razie w zimowych warunkach z dziećmi nie zjeżdżam, mam świadomość, że muszę być dla nich cała zdrowa i na miejscu ;-))
ale po prawdzie przy Mariance jakoś zluzowałam szpony ;-) z Antkiem byłam ciągle i ciągle pierwszy raz u dziadków sam został w ostatnie wakacje …przy tym dla poprawy nastroju czytam wypowiedzi i mądrości życiowe matek celebrytek ( ale to dla mnie jak czytanie fantasy czy czegoś w tym stylu…na pewno jest to fikcja literacka :D)
3. Nie czytam poradników…..nie słucham rad…..przepraszam wszystkie matki, u których się mądrzyłam na temat wychowania dzieci gdy sama ich nie miałam ;-) jestem introwertykiem i mam skrajnie wewnętrzny autorytet,więc wszelakie rady traktuję niekoniecznie dobrze……ostatnio moja znajoma pochwaliła się zdjęciem córeczki 3letniej pięknie operującej mazakiem w ręce na prawdę Ja byłam pełna podziwu, pierwszy komentarz pod spodem, jak to należy sprostować małą, żeby lepiej jej to szło……nosz kuwa na serio?
Czemu ludzie ciągle myślą, że nie proszeni mogą wyrażać swoje opinie… na każdy temat ….wszędzie
W poście nie było napisane:
spójrzcie i poradźcie czy ona to robi dobrze?
Nie, był to post dumnej mamy w pełni uzasadniony z absolutnie fantastycznej 3 latki….
ludzie dziwią się, że rośnie liczba samobójstw wśród dzieci….
a jaki my dajemy przykład, gdy musimy się w necie koniecznie wypowiedzieć na każdy temat RADZĄC przy tym innym…..
jest to komunikat robisz to źle…….robisz to niewystarczająco……
Na prawdę….
Co mnie obchodzi jak urodziła? jak karmi? jak wychowuje inna matka?
Do póki nie krzywdzi dziecka, na co oczywiście reagować trzeba po co się wtrącać?
Gdy urodziłam Mariankę w fb ciągle biły we mnie posty o tym, że kobieta po porodzie, to leżąca, płacząca, niedomyta matka wymagająca wsparcia…….
są takie oczywiście….
są takie z depresją……
ale gdy siedzisz z dwójką dzieci i codziennie czytasz ten sam przekaz to jest to trochę dziwne…..
Napisałam więc, że owszem jak ktoś potrzebuje wsparcia takiego czy owego to oczywiście należy mu je dać, nie oceniać, ale że nie zawsze tak jest, że ja przy dwójce małych dzieci daję radę generalnie…..
i zaczęło się….
nadinterpretacja kobietom się włączyła i ok to rozumiem, bo punk widzenia zależy od punktu siedzenia….
ale fala hejtu jaka się na mnie wylała to był dla mnie szok…..
no ale cóż taki świat…..
więc już siedzę sobie po cichutku i robię swoje ;-)
idealny nie jest nikt,
ale moje dzieci śmieją się, złoszczą, są nakarmione i zaopiekowane….
i z tego co widzę to szczęśliwe…..
i to się liczy
nie to co o moim sposobie wychowywania myśli pani A czy pani B
Jestem taką mamą jak potrafię
mój introwertyzm ma się o tyle dobrze w aktualnym stanie rzeczy, że mogę bezkarnie siedzieć w domu i nikt z zewnątrz nic ode mnie nie chce ;-)
ale ten stan rzeczy trwać wiecznie nie będzie
więc siadam powoli do mojego nowego projektu……
wbrew temu co by się mogło wydawać, że wychowując małe dzieci jest się zmęczonym i nie ma siły na nic
tak jestem zmęczona,
ale mam też jakiegoś takiego życiowego powera dzięki dzieciom,
prawda jest taka, że one tutaj ze mną wiecznie siedzieć nie będą…..
więc zabieram się, za tworzenie
może w końcu mi się uda i za te 5 lat powiem tak osiągnęłam to co chciałam przez te 7 lat….
i nowe puzzelki nawieje na moją łakę…….
oooo
jest jeszcze jeden cel ogród angielski do 50tki ;-)
wyszło z mojej głowy
zostało zapisane…….
będzie się dzieło……..
bo przecież gdzieś tam byłam…..jestem…..bywam i będę
Dodaj komentarz